wolny i bezpłatny przekład dla Ciebie, Sędzio
Kolęda jest o śnie pewnego renifera - Rudolfa, który sądził, że jest prześladowany i wszyscy się z niego śmieją, zwłaszcza z jego jaskrawo świecącego, czerwonego nosa. Szczerze nienawidził wszystkich wokół, wszystkich innych reniferów. Często głośno przeklinał , nie szczędząc koleżankom i kolegom gorzkich słów. Któregoś dnia do wioski, w której mieszkały reniferki, przybył Święty Mikołaj. Jest to, jak wiadomo, najbardziej święty ze świętych, pochylający się z troską nad każdym stworzeniem, toteż gdy tylko ujrzał Rudolfa, powziął decyzję o jego resocjalizacji i już nazajutrz zaproponował pracę w swym zaprzęgu. Nawiasem mówiąc, Rudolf doskonale nadawał się do tego nobilitującego zatrudnienia – jego nos oświetlał drogę lepiej niż niejeden reflektor halogenowy, a głośne, bardzo wulgarne przekleństwa odstraszały wszystko, co mogło się potencjalnie napatoczyć na szlak i zakłócić podróż. Rudolf cieszył się niezmiernie, że konsekwentnie „był jaki był” i mimo krytyki ze strony tych, którzy obłudnie i kłamliwie twierdzili, że to, co robi jest niestosowne, nie zmieniał swego postępowania. Radowało go, że zarówno znienawidzony, czerwony, świecący nos, jak i pełen agresji, odstraszający sposób bycia oraz rynsztokowe słownictwo na coś się jednak przydały. Skoro służą tak szczytnemu celowi i tak dostojnej osobie jak święty Mikołaj, to przecież nie mogą być złe – myślał sobie... – wszak żaden z innych, tak zwanych „normalnych” reniferów, nie dostąpił nigdy zaszczytu ciągnięcia sań świętego Mikołaja – tryumfował, nurzając się w ekstatycznej euforii.... Tym sposobem towarzyszące Rudolfowi od lat najmłodszych przekonanie o własnej wielkości i wyjątkowości znalazło ostateczne potwierdzenie, opierając się na materialnym, rzeczywistym substracie i autorytecie Świętego Mikołaja. Niestety, jak to zwykle w bajkach bywa, wkrótce nasz bohater obudził się i rozglądnąwszy wokół ze smutkiem skonstatował , że nie ma ani sań, ani Mikołaja, ani innych reniferków... Został sam... Tak bardzo wyklinał przez sen, że wszyscy odeszli zniesmaczeni. Odeszli przyjaciele, odeszli życzliwi, odeszli przychylni, a nawet ci obojętni. Hmmmm – pomyślał Rudolf – aaaaa tam! hehehe, co się będę przejmował, przecież to były tylko odpadki, bardzo dobrze, że sobie poszli, nie będę musiał wynosić śmieci, bardzo tego nie lubię....
0
0