Re: dowóz dzieci do szkoły
Wsi spokojna, wsi wesoła. Mieszkam w Baninie od 2001 roku. Tu wychowały się moje dzieci wśród pól, śpiewu ptaków, całe lato biegały z kolegami po ulicach(bo nie było na nich ruchu) wśród zbóż budowali sobie bazy, jeździli na rowerkach. W domu bywały tylko aby coś zjeść i wieczorem się doszorować i wyspać. Ech, piękny obrazek.
Pamiętam też, że bez samochodu a raczej dwóch nie było to łatwe życie. Kiedy mój mąż jechał w delegację i zostawała bez auta, to był to prawdziwy hardcore. Nie było w sklepach terminali, bankomatu, autobus kilka razy dziennie do Gdańska i kilka PKSów w drugą stronę. Nie było takie proste zapakować maleńkie dziecko zimą do wózka i jechać do najbliższego bankomatu po gotówkę. Powrót za jakieś 2 godziny, bo tak kursowały. Zakupy robiło się (tylko tych najpotrzebniejszych rzeczy) w osiedlowych sklepikach po horrendalnych cenach i wątpliwej jakości towarów.Teraz mamy markety, biedronki, delikatesy, bankomaty, ruch uliczny, że przejść nie można, Gryfy i inne (za chwilę) kolejowe wynalazki. Co lepsze? Nie wiem. Z jednej strony 10 lat temu jak człowiek przyjechał z pracy, wziął psa na półgodzinny spacer w tej ciszy, to całe zmęczenie spływało momentalnie. Z drugiej strony, człowiek się starzeje i przyzwyczaja do wygód. Jedno jest pewne. To co było już nie wróci i należy zaakceptować stan obecny! Można też wspólnie (z tymi nowymi i z tymi starymi) powalczyć o lepszą przyszłość! I na tym się skupmy.
21
0