Dawno temu to była świetna placówka, trudno wtedy było zapisać dziecko, niektórzy podobno zapisywali jak tylko maluch się narodził. Jak zapisałam tam w połowie roku szkolnego swoją córkę (udało się, bo ktoś wypisał swoje bardzo często chorujące dziecko) to byłam zachwycona. Była wtedy jeszcze pani Sylwia (wspaniała nauczycielka!), do pomocy miała panią Anię - to w grupie maluchów liczącej 8 osób (ilość osób była bardzo rygorystycznie przestrzegana), średniaki miała pani Paulina, starszaki - pani Marta. Po 1,5 roku właścicielka zmieniła koncepcję. Wszystkie dzieci do południa bawiły się razem w bawialni(maluchy w mini-przedszkolu spędzają tam czas tylko do 12.30), z założeniem że starsze dzieci mają zajęcia programowe a podgrupach w innych salach (np. angielski, logopedia). Grupa, jedna duża, rozrosła się do 30 dzieci, co na metraż i kubaturę placówki jest ilością zdecydowanie za duża. Do tego - cięcia i zwolnienia. W czasie roku szkolnego zwolniono panią Martę (tez super nauczyciel). W wakacje z dnia na dzień zwolniono p. Sylwię, potem p. Anię. Zrezygnowała uwielbiana przez dzieci pani od rytmiki.