Re: Liro Unreal Challange
Jechałem z Killersami do nr 1, 13, no i do 15 było pod górkę i tam trochę zostałem choć Wojtek z Michałem mi pomagali, Wojtek Mocarz leciał przodem i kontrolował trasę.Dałem Killersom wolną rękę niech jadą.I tak to zostałem sam.Jak wiadomo pogoda nam nie sprzyjała, w okolicach Bargędzina musiałem się zatrzymać, zdrętwiała mi lewa stopa.Tam chyba wyprzedzili mnie Jarosław Mtb. i Tomasz.Ruszyłem dalej w kierunku PK 20.przed Ulinią skręcam w prawo w kierunku Sasina.Jadę wolno i kontroluję lewą stronę.I spostrzegam kogoś w przesiece,spotykam kolegów z Killersów,chłopaki wbijają się dalej w las.Chwilę im towarzyszę,jednak zawracam i wracam na drogę.Jadę jeszcze 1 km. w kierunku Sasina,ale nic z tego nie wynika, zawracam i jadę do Ulini aby atakować z drugiej strony.Tam spotykam Jarka z Tomaszem jadę trochę z nimi.Robi się ciemno, dziękuję za wspólną jazdę i się rozdzielamy.Chcę zaliczyć PK 6 lub 9. Jestem w Choczewie , rozkładam się na ławeczce i masuję stopy,odpoczywam z 20 minut. Jadę na spotkanie PK 9. W opisie jest "z przodu kropka", więc jadę i swiecę po drzewach, i tak znalazłem się w Kierzkowie.Na przystanku wyciągam mapę ,no i kanapki,pada deszcz,na przeciwko ujada pies,brak czucia w rekach kabanos wysuwa sie z rąk i jest w piasku.Ciskam nim w kierunku psa...chyba go zabiłem bo nastąpiła cisza.Otwieram sakwe z ciuchami miałem tam jeszcze dwa napoje energetyczne,jeden sie otworzył ,wszytko zalane,drugiego nie znajduje,chyba zgubiłem, jestem załamany .Zabezpieczam buty folią i ruszam szukać PK 9,są drzewa w drugim rzędzie od drogi,żadnej kropki,zostawiam rower na poboczu i idę dalej no i wchodzę prosto w wodę w rowie,ale trafiam na dobre drzewo.Jest pieczątka na uwięzi,dwie lub trzu kreski na drzewie sprayem zrobione ,klnę organizatora.Zabieram się do stawiania pieczątki ale nic nie widać,brak tuszu--widocznie deszcz wypłukał i tu dostaje się drzewu.Wracam na przystanek bo pada deszcz.To była 18:05 i 77,7km.Teraz wracam do Strzebielinaprzez PK 6 lub 3.wubieram 3 i to jest błąd.Jestem w Kostkowie jadę na Nowy Młot i tu się gubię,jestem na innej drodze skręcam w las i kaplica.Mam wrażenie że ktoś mnie obserwuje.Udaje mi sie wrócić do Kostkowa,pytam się i zaczynam drugie podejście,jadę do Nowego Młotu.Latarka wysiada,widzę tylko odblaski na słupkach,jeden słupek sie przesuwa serce staje ..to był wielki pies .Jestem w przy krzyżu gdzie mam skręcić w pole i do lasu .Zagaduję Panią z synem czy dobrze trafiłem,muwi że tak ,ale odradza jazdę,droga nie przejezdna w taką pogodę i w nocy.I podobno tam straszy dawny mieszkaniec.Jednak ruszam,po 300 metrach mam dość ,błoto po kolana a ma buć jeszcze gorzej.Wracam, po drodze spotykam rozmówczynię która się niepokoi o mój los.Zaprasza mnie na gorącą kawę i ciasto.Nie odmawiam.Kawa i ciasto było wyśmienite.Jest koło 20:15 wracam do Strzebielina na Chynowo,Świetlino,Łęczyce,Godętowo.Jestem na miejscu o godzinie 22:30,km129,6.Jestem szczęśliwy,nikogo nie ma,pakuję rower do samochodu i do domu.Wiesław. PS.
Wybaczam wszytko Organizatorowi było OK.
0
0