Moja Mama oszalała wręcz z zachwytu, biegała codziennie na "magiel" ciągając Tatę. Jej pomagało... nie wiem na co, bo ogólnie jest to zdrowa 80-letnia staruszka. Myślę, że traktowała te zabiegi, raczej jako spotkania towarzyskie. Nie ważne, dostała takiej korby, że wszystkich namawiała na te zabiegi, a nawet kupiła łóżko i bez naszej zgody, przywiozła do nas do domu. Namolnie wciąż wszystkich z rodziny i znajomych, pakowała na to łóżko i urządzała "magiel". Ja źle się czułam i po klku takich "maglach" dałam sobie spokój. Pech chciał, że mój Brat mnie odwiedził, po tym "maglu" , na drugi dzień zmarł na zawał. Okazało się, że był to drugi zawał, a pierwszy przechodził nic o nim nie wiedząc. Za rok zmarł Tato, dwa tętniaki brzuszne. Uważam, że ludzie zanim położą się na to łóżko powinni najpierw dokładnie się przebadać. Tylko ludzie zdrowi, z jakimiś lekkimi schorzeniami, mogą korzystać z zabiegów. Poważne choroby, niestety mogą doprowadzić po takich zabiegach do zgonu. Czy ktoś robi staystyki? Ilu ludzi zmarło, po takim silnym pobudzeniu organizmu? Jak słyszę o tym łóżku, to mam ochotę udusić gołymi rękami moją despotyczną Matkę. Łożko sprzedałam za grosze, a moja Mamuśka już przestała ię "maglować". Biega teraz na cmentarz, co drugi dzień, aby zmienić kwiaty i zapalić znicze, na grobach Syna i Męża. Mamuśka czuje się dobrze, bez "maglowania", zażywa ruchu na świeżym powietrzu, gimnastykuje się przy grobach "wymaglowanych" bliskich. Nic już nie mówi o łóżku.
Pozdrawiam