Cześć Dziewczyny! Dzięki za wszystkie rady. Teraz dopiero sobie uświadomiłam, że ustawy to jedno, a realia w których żyjemy to zupełnie co innego. Zarówno do endokrynologa jak i do zakaźnego naczekałam się prawie miesiąc. Wszyscy rozkładali ręce, że pewnych rzeczy nie przeskoczą. Jest dużo ciężarnych, mało lekarzy itp. Myślałam o tym co pisałyście i w pierwszej chwili chciałam iść i walczyć, wykłócić się o termin, ale mąż mnie przekonał, że wojna z miejscem, w którym prawdopodobnie będę rodzić to nie jest dobry pomysł. Wiadomo, że na wizytach prywatnych lekarze mają zupełnie inne podejście do pacjentek niż na NFZ. Wiem, bo już raz prosiłam pod drzwiami o skierowanie na badania prenatalne. Jakbym prosiła o Bóg wie co, najpierw kazali przyjść zanim doktor zacznie przyjmować, a jak przyszłam to kazali czekać aż skończy przyjmować pod koniec dnia. Bieganina, nerwówka żeby zdążyć dostać skierowanie w terminie, a z racji wieku przysługuje mi bezpłatnie, bez żadnego proszenia się i latania. Byłam dziś na pobraniu krwi, pewnie w tym tygodniu pójdę na wizytę. I pewnie pójdę prywatnie. Na drugi raz jak sytuacja się powtórzy nie odpuszczę i od razu będę reagować. Dzięki Dziewczyny za cenne rady :-) Pozdrawiam ciepło :-)
1
0