DR PE
W ramach wydarzeń kulturalnych w tym tygodniu - polecam film MENU - tylko nic o nim wcześniej nie czytajcie, żeby sobie nie popsuć przyjemności z delektowania się jego smakiem. Ten film nie jest o jedzeniu, ten film nie jest o "ekskluzywnej restauracji" (jak to piszą w polskich recenzjach jacyś inteligentni inaczej). Zatem o czym jest ten film? Hmm - trudno napisać coś co nie będzie spoilerem... ale ten film jest moim zdaniem o tym, że cokolwiek robisz - dopóty to robisz z Miłości - ma to sens. Ale w momencie, kiedy w tym co robisz Miłości już nie ma, to niezależnie od tego jak będzie to formalnie "doskonałe"... będzie to puste, zimne, martwe. Dotyczy to wszystkiego - bycia w związku, pracy, gotowania... Nie tyle ważne jest co robisz, ale dlaczego to robisz? Czy Szef ekskluzywnej kuchni gotuje jeszcze z Miłości dla swoich klientów, czy może tylko po to, żeby nadęta pseudo intelektualistka pisała mu pochlebne recenzje. Czy bogaci klienci kupują absurdalnie drogie dania u niego, bo cenią jego kuchnię, czy też nawet nie potrafią powiedzieć co właściwie jedzą, ale chodzi im tylko o to, żeby kupić coś drogiego, czego przeciętny człowiek mieć nie może? A młody "znawca" kuchni, poświęcający godziny na oglądanie wszystkich programów, gdzie występuje Szef, umiejący określić precyzyjnie skład danej potrawy... - taki wielki teoretyk... czy potrafi cokolwiek sam ugotować w praktyce? I wreszcie sam Szef... który też gdzieś kiedyś zatracił siebie w pogoni za sławą i doskonałością, która okazuje się martwa i bezduszna. A jego pracownicy? Niczym sekta, albo wojsko - ślepo wykonująca nawet najdziwniejsze czy najokrutniejsze polecenie? Po co? Dlaczego? Ten film to nie tylko czarna komedia (a więc krew będzie w nim obecna), ale coś więcej - to obraz, który smakosza kina powinien skłonić do refleksji... - czy to co robię, robię jeszcze z Miłością i pasją, czy może to już tylko pusta skorupa, trup i fałsz?
To bardzo dobry film - warto zobaczyć.
11
1