Widziałem, dzielę się wrażeniami
Piszę jako gdańszczanin - przyjemne było oglądanie miasta w kadrach, szczególnie, że w listopadzie 2017 kilkukrotnie widziałem zaaranżowane jako plany zdjęciowe uliczki miasta. Co do fabuły to raczej nie mój klimat, niemniej dało się to oglądać. Były nawet zabawne momenty, pierwszym z nich było pojawienie się na ekranie prezydenta Adamowicza (sic!). Generalnie schemat znany ze wszystkich tego typu filmów - perypetie miłosne, rodzinne, życiowe wielu osób, które w cudowny sposób splatają się ze sobą. Plusem jest to, że nie było homopropagandy, choć pojawił się jakiś zniewieściały do bólu kierownik sklepu, zaś jeden z drugoplanowych bohaterów mówi innemu facetowi o swojej porzuconej narzeczonej "Romuś" (od Romany) i nie reaguje na komentarz, że jego rozmówca nie ma nic przeciwko gejom - mało realne - więc oprócz tego na plus.
Na plus też polskie kolędy, w których nie śpiewają o białych świętach, tylko o narodzeniu Jezusa, tego też już coraz mniej dzisiejszymi czasy.
Generalnie polecam - można iść z drugą połówką, bo oprócz podglądania Gdańska są też miłe momenty, choć trzeba na nie patrzeć z mocnym przymrużeniem oka. Życie, to nie film, a film to nie życie :)
13
4