Raj nie na zawsze utracony
~Marek Biegalski
(11 lat temu)
Rzecz dotyczy śmierci, pogrzebu i życia pozagrobowego człowieka notorycznie spożywającego alkohol pod różnymi postaciami, ale najczęściej z tak zwanej "piersiówki". Wspina się więc biedny człeczyna po schodach, co to katafalku mają raczej smutny kształt, wyśpiewując pieśń leżących na marach, pochłoniętych głębokim snem postaci z życia do śmierci wziętych: "Dobry Jezu, a nasz Panie, daj mi wieczne spoczywanie." Słowa tej pieśni wraz z żałobną muzyką przeplatać się już od tej chwili będą z kolejnymi fazami śmiertelnego snu pijaka, który na imię miał Wieniuszka. Trzeba tu koniecznie dodać, że bohater monodramu Wieniedikta Jerofiejewa "Moskwa Pietuszki" był w czasie swojego uwięzionego w klatce marnej egzystencji życia nie tylko pijaczyną co się zowie, ale także wybitnym w okolicy filozofem, a nawet mistykiem. I teraz jego niebywale uduchowiona i natchniona treściami religijnymi, zdruzgotana nałogiem dusza wędruje do raju utraconego niestety raz na zawsze i pozbawionego tak naprawdę sensu istnienia. Wieniuszkę stać jedynie na wielkie rozgoryczenie i ciągłe poszukiwanie okazji do spożywania alkoholu. Tańczy więc ten swój pośmiertny, obłąkańczy, "chocholi taniec", idąc nie wiadomo dokąd. Upada i kładzie się bez nadziei na poprawę losu. Słyszy jednak nieustannie głos Pana: "Talica cum" - wstań i chodź do Mnie. Radosław Ciecholewski - wykonawca tego przejmującego swoją treścią, formą i wymową monodramu - gra doskonale. Wykorzystuje perfekcyjnie skromne, lecz bardzo jaskrawe środki wyrazu. Jest nie tylko pierwszoplanowym aktorem dramatycznym, ale również twórcą i wykonawcą pantomimy. Cała masa scen w wykonaniu bardzo inteligentnie grającego Radosława Ciecholewskiego podporządkowana jest nie tylko słowom, ale i ruchowi scenicznemu, który w tym spektaklu wypada znakomicie, a także gestykulacji teatralnej i mimice. Spektakl jest przejmujący i bardzo widowiskowy. Zdecydowanie jednak został tak skonstruowany, żeby oglądać go mogły jedynie osoby dorosłe.
0
0