W minionym sezonie, ze starych desek i słupków ogrodzeniowych zbudowałam dla Dzieci ściankę wspinaczkową (kamienie z allegro i trochę farby, mocne śruby, piła elektryczna, gotowe poprzeczki na drabinkę z drugiej strony ścianki...) z kolorowymi, mocnymi linkami do asekuracji w czasie wspinaczki.
Z początkiem mijającego tygodnia sprzątałam liście w lasku i zauważyłam jak czas odciska swoje piętno na wszystkim, również na tej konstrukcji. Przed rozpoczęciem każdego wiosennego sezonu sama sprawdzam wytrzymałość zabawek i konstrukcji. Ta, pomimo wyblaknięć kolorów jest solidna i wytrzymała, wtopiona w otoczenie i dobrze wrosła w nie.
Rośliny pomimo kapryśnej i niewyraźnej aury (jak wszystko w naturze obecnie) bujają się i rozwijają paczki. Dożywiam je nawozem naturalnym, ciepłym spojrzeniem i dobrym słowem. Uczą mnie cierpliwości chociaż każdego poranka dostrzegam zmiany jakie w nich zachodzą.
Co raz trudniej dźwigać mi Dzieci czy to w zabawie czy na ich prośbę o przytulenie. Nie wiem kiedy przeminął czas pieluch i bezsennych nocy. Jednocześnie jeszcze wiele wody wpłynie do morza nim będę mogła powiedzieć, że mam za sobą 60% spraw.
Nie rozumiem ludzi, którzy wyśmiewają czy wręcz gardzą... "szarą", "nudną" codziennością, prostymi czynnościami, sprawami.
Przemijanie jest lekarstwem na wszystko. Świadomość naszej skończoności fizycznej. To mi daje spokój i rodzaj wolności. Tak jak praca fizyczna i jej efekty, nie wirtualne ale namacalne.
Roznosi mnie wewnętrzna radość i szczęście na myśl o możliwościach, jakie mam na przyszłość. Tutaj gdzie teraz jestem i tak jak zawsze marzyłam. Wdzięczność za rozumienie zjawisk to jak posiadanie największych sekretów, nie fizycznych skarbów, których nikt nie może odebrać.
Odgrzeję ogórkową na starter nim dojdzie pizza w piekarniku. Ogarnę dom przed weekendem i poczytam cos lekkiego.
0
0