A tymczasem lider Prodigy zakończył żywot śmiercią samobójczą. Wcześniej od lat poddawał się wizerunkowemu odczłowieczeniu oraz zaangażował się w twórczość otwarcie satanistyczną. Kolejny przypadek dowodzący niemożliwości oddzielenia twórcy od tworzywa. Pewne sprawy widzialne siadają na psychikę bardzo mocno, a pewne sprawy niewidzialne trzymają i nie puszczają aż do tragicznego finału.
Teza robocza jest teraz taka, że prawidłowy rozwój człowieka, który w ogóle myśli o znalezieniu spokoju i harmonii musi go doprowadzić do muzyki klasycznej. W tym kontekście zerwanie Pendereckiego z niezrozumiałą i chaotyczną awangardą i zwrócenie się ku formom klasycznym i sakralnym uznać należy za akt heroizmu i odwagi wypłynięcia na głębię w wieku dość już zaawansowanym i ze sporym dorobkiem. Niektórzy twierdzą, ze ten heroiczny akt uwydatnił braki w talencie i warsztacie, ale nie mnie oceniać Pendereckiego.
Tak, trzeba przemyśleć swoje życie. Zainteresowania muzyczne znaczy się.
https://www.youtube.com/watch?v=iP_iGLT6aMY