Czytam te opinie i nóż sie w kieszeni otwiera. Mieszkam we Wrzeszczu. Ze swoimi zwierzętami jeżdżę do Gdyńskiej Kliniki od 6 lat. Z pierwszym nowofunlandem - 11 letnim zostałam przyjęta przez dr Chramęgę, po fatalnie wykonanej operacji prostaty w przez innego weterynarza. Pan dr opiekował się nim w sposób cudowny, pomimo tego, że nie dawał mi wielkich nadziei na to, że mój Dżekuś przeżyje. Odszedł ukochany po czterech miesiącach, ale czy mam winic za tekarza, który z wielkim poświęceniem starał się zrobic wszystko, aby ulżyc mu w cierpieniu. Nie, bo byłabym bardzo niesprawidliwa wobec dr Chramęgi. I dlatego, gdy kupiłam następnego niufka Arkasa, z pełnym zaufaniem oddałam go w rece dr Chramęgi. Arkasik był chory na grzybicę przewodu pokarmowego i myślę, że gdyby nie poświęcenie droktora dzisiaj nie byłoby go ze mną. A jest. Jest wielkim 90 kg psiskiem, zdrowym jak "ryba", oczywiście zgodnie z zaleceniem doktora żywiony tylko karmą dietetyczną. Od tego czasu dorobiłam się jeszcze dwóch piesków i dwóch kotków i ze wszystkimi zwierzaczkami jeżdżę do kliniki w Gdyni, ponieważ ufam bardzo nie tylko dr Chramędze, ale wszystkim lekarzom i technikom - Markowi i Arturowi.