Próbowałam tam ratować szczurka z poważnymi problemami z oddychaniem. Na dzień dobry nie mogłam wejść, bo dzrzwi zamknięte, nikogo nie ma. Po krótkim badaniu, lekarz pewnie wiedział, że nic z tego nie będzie, ale i tak zastosował leczenie (3 zastrzyki). W stresie wyszłam z domu tylko z 10 zł, chciał 30. Zostawiłam prawie konające zwierzę 'w zastaw' i popędziłam do najbliższego bankomatu (do Carrefoura). Po ok. 30 min wróciłam, w strachu, że Dyzio już umarł, drzwi były zamknięte, gdzieś sobie poszli, myślałam, że oszaleję. Lekarze nie rozumieli mnie a patrzałam przecież na koniec życia mojego ukochanego Dyzia i nie mogłam mu pomóc. Zapłaciłam, wyszłam. Nie dalej jak po 10 min, Dyzio sie udusił, odszedł na skraju ulicy:(