Jedyny pozytyw restauracji,to wystrój,a cała reszta to PORAŻKA i ŻENADA.Wybrałam się tam z mężem na obiad.Dodam,że po raz pierwszy i ostatni.Kelner podał carpaccio i kiedy powiedziałam,że może zabrać je z powrotem,zapytał "...a co z nim nie tak????"Plasterki polędwicy koloru sinego na obrzeżach , brak rukoli (w zastępstwie sałata lodowa) , a parmezan koło parmezanu to chyba w życiu nawet nie leżał,przypominał raczej starty ser coreggio,który można kupić w każdym sklepie i kelner pyta co jest nie tak???Masakra.Wjechały 2 dania na stół.Musiałam wziąć sztućce ze stolika obok,bo gdy swoje oddałam razem z przystawką,to kelner nawet się nie pofatygował ,aby podać kolejne,brawo za profesjonalizm ......Surówki niedoprawione i nieświeże.Mój sznycel z cebulką okazał się być kotletem mielonym,który w smaku przypominał podeszwę.Reda to nie Kraków ani Sanok,gdzie mielone nazywa się potocznie sznyclami.Proponuję dorzucić trochę drobiu i zmienić nazwę na kotlety pożarskie,będzie bardziej wiarygodnie.
Dziwię się właścicielowi/om,że zatrudnia/ją kucharza,który raczy gości starą wołowiną.Jestem kucharzem prawie od 15 lat i takiego carpaccia made in Dzikie wino nigdy w życiu nie widziałam.WSTYD