Dałem się nabrać? - receznja spektaklu z 27.02.2010
~Charch transcendentny
(14 lat temu)
Czy dałem się nabrać reżyserowi i aktorom?
Ale po kolei. Im dłużej trwał spektakl tym bardziej zaczęła mnie irytować gra aktorska. Gdy jednak Mirosław Baka a raczej Kalikst Bałandaszek zadał sobie podstawowe pytania o sens poznania: "kto" i "po co" konstatując najważniejsze pytanie "jak", zacząłem mieć wątpliwości.
Od początku sztuki narasta kontrast wielopoziomowej, głębokiej, bogato zharmonizowanej gry aktorskiej Mirosława Baki w stosunku do sztucznej, dwuwarstwowej (bez dodatkowych odcieni) gry pozostałych aktorów. Przez cały spektakl jesteśmy paraliżowani automatyzmem gry "Onych", która chwilami "przedziurawia nasze bębenki" (wolny cytat ze sztuki) operując tylko na 2 poziomach - obrazując to muzycznie - piano i fortissimo (choć z włoskiego - rozciągające się także poza obszary muzyczne).
Sensem sztuki, a o to pyta Witkacy, jest właśnie "jak" czyli odszukując to w muzyce - mezzo. Najważniejsze jest "to coś" pomiędzy, często nieuchwytne i właściwie wyważone - średnio. Znalazłem to tylko u Baki.
Tu nasuwa się cytat z innego wieszcza, który parafrazując mógłby zabrzmieć tak: "Czasem aż oczy bolą patrzeć, jak się przemęcza, prezes Baka Mirosław, naszego klubu Tęcza. Ciągle pracuje! Wszystkiego przypilnuje i jeszcze inni, ONI, wtykają mu (w uszy) szpilki. To nie ludzie – to wilki! To mówiłem ja – zdezorientowany widz, trener drugiej klasy."
Czy taki mój odbiór to pułapka zastawiona przez reżysera i aktorów czy też ich leniwe "kto" i "po co"? A może to wnyki zastawione przez Witkacego?
Kto chce poznać odpowiedź powinien pójść na ten spektakl.
A na koniec wolne wnioski - reżyser (młody ale czy to jakieś wytłumaczenie?) mógłby znaleźć inne formy okazywania luzu do własnego dzieła (był obecny na spektaklu) niż stawianie nóg na krześle (zwłaszcza białym). Tu przypomnę także reżyserowi, że widzowie poniekąd też są aktorami w tym spektaklu (no chyba, że to taka przemyślana kreacja). Z kolei ciekawy pomysł scenograficzny pozwala na większą interakcję z publicznością - tego mi zabrakło (może poza kreacją Mirosława Krawczyka).
W sumie - inspirująca uczta intelektualna. Naprawdę warto!
0
2