Skwar późnego lata, Skwer w Gdyni i denne swary
*Na gdyńskim Skwerze Kościuszki odbył się Wielki Finał Lata z Radiem.* - 'Życie na gorąco' (8 września 2005). Niespodzianka dla mnie - jestem mieszkańcem Gdyni, ale dopiero z tej lektury dowiedziałem się o imprezie, na którą wielu przemierza dziesiątki kilometrów. I nieniespodzianka - stały błąd ortograficzny, wszak skwery, place, ulice nawet w nazwach pisujemy małoliterowo, co irytuje - jak widać - dziennikarzy, którzy uczyli się języka polskiego, mają słowniki (w ...?) i powinni pisać zgodnie z często wyjaśnianymi zasadami. Jeśli jednak ich pisownia wynika z obywatelskiego nieposłuszeństwa i świadomego lansowania nowego sposobu pisania podobnych nazw (popieram!), to chwała im za kawał dobrej roboty, jednak powinni ogłosić to światu z odkrytą przyłbicą - może słownikowi poloniści zmienią w końcu nielogiczną zasadę, ponieważ wielu z nich odwołuje się chętnie do uzusu (zwyczaju) w innych przypadkach. Pewnym rozwiązaniem jest grawerowanie eleganckich mosiężnych tabliczek umieszczanych na elewacjach budynków - 'SKWER KOŚCIUSZKI'. I dostojnie, i poloniści mogą naskoczyć. Nazwy w atlasach również wyłamują się słownikowym okowom - zamiast 'województwo pomorskie', częściej widujemy 'WOJEWÓDZTWO POMORSKIE'.
Zapewne miliony telewidzów rzuca okiem na prognozę pogody w TVN Meteo. A tam na okrągło kwitnie (jak glony w jeziorach) błędna ortografia - nie tylko widujemy (na pasku u dołu ekranu) nazwy typu 'Jez. Żarnowieckie' (co jest poprawne), ale rażą nazwy typu 'Jez. Mamry' (z oczywistym błędem).
Na sąsiedniej stronie napisano 'Na Placu Zbawiciela', ale nie popełniono błędu, ponieważ omówiono film pod tytułem... 'Plac Zbawiciela' (pisownia 'Plac' w tym przypadku jest oczywista).
*Stewardesa musi znać język angielski* - 'Przyjaciółka' (również 8 września 2005). Ciekawe, która ze stewardes potrafiłaby wyjaśnić zagadkę - dlaczego nieangielskie słowo 'stewardesa' (po angielsku 'stewardess') czytamy z angielska? Może istnieje język niby-angielski? Sympatyczny steward (czytany 'steward' jak polski 'Edward'?) opisuje etycznie dwuznaczną historyjkę - Na pokład próbował upchnąć swój liczny bagaż pewien dżentelmen, ale ów dzielny pracownik Lufthansy chciał mu to uniemożliwić. Kiedy jednak okazało się, że jest to Ricky Martin, który za przysługę obiecał ponadto zaprosić załogę na koncert, rura obsłudze zmiękła (o rurze jeszcze będzie). *Oczywiście, zmieściliśmy wszystkie jego walizy, a on dotrzymał słowa - wieczorem pod nasz hotel podjechała limuzyna i zabrała nas na ten koncert*. Prawda, jakie to sympatyczne? Słynne osobistości są świadome swej wyższości ponad zwykłym ludem, zaś ów lud - choć zwykle przestrzega przepisów - czuje, że dla nadludzi można robić wyjątki. I to nie na pokładzie polskiego samolotu, ale... niemieckiego.
Sympatyczne opisy przypadków łamania ostrych przepisów mają ujemny wpływ na kształtowanie się poglądów na niewinne formy łapownictwa. Jeśli dodamy opowieści aktorek, które unikają płacenia mandatów serwując uśmiech wraz z autografem... Przeciętni czytelnicy między wierszami dowiadują się, że jednak można bezkarnie a interesownie odstępować od czynności służbowych. Jakże dziwnie zabrzmiała opowieść, że Polak budujący dom w USA postanowił przekazać brygadzie budowlanej (w uznaniu za jej sumienność) pewną kwotę, jednak pracownicy odmówili, wyjawiając, że mają to zabronione kontraktem.
Nazajutrz na pasku TVN24: *Czesko-polsko-niemiecki gang przemycił do Polski 3, 5 mln litrów spirytusu i Skarb Państwa stracił 264 mln zł*. A jakiż to był trunek, skoro same podatki (cła?) oszacowano na ok. 80 zł za litr?
*Koszty, jakie poniesie budżet USA, przekroczą 100 mld dolarów* (o spustoszeniu przez huragan Katrina). Ponieważ 'budżet'to zestawienie przewidywanych albo aktualnych dochodów i wydatków, przeto taka lista nie może ponieść kosztów. Raczej skarb państwa albo społeczeństwo tudzież obywatele.
*Niemiecki kanclerz odrzucił zastrzeżenia prezydenta Kwaśniewskiego dot. rosyjsko-niemieckiego gazociągu przez Bałtyk*. Jakie to proste - ktoś zgłasza pewne uwagi, a inny ktoś odrzuca je. Zapewne znakomita większość Polaków jest oburzona kolejną historyczną umową naszych milusińskich sąsiadów ponad naszymi głowami, ale pewnie obywatele zainteresowanych krajów ościennych, popierają swych przywódców, jednak w głębi duszy przyznając nam rację. Jak to punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia... Zawsze coś dzieje się ciekawego nad Bałtykiem - a to zgłaszano pretensje do korytarza, potem do zaskorupiałych związków zawodowych, a teraz do rury. Gdybym był Rosjaninem, to pewnie także chciałbym pograć na nosie nieznośnym nadwiślańskim braciom a Słowianom, jednak należy dziwić się Niemcom, którzy wespół z nami tworzą UE i powinni być lojalni wobec wszystkich państw Unii. Cóż pomyślelibyśmy o sąsiedzie, który kierując się chęcią zysku, uruchomiłby taśmociąg ponad naszym ogrodem, aby transportować dorodne jabłuszka z sadu innego naszego sąsiada, który nie kryłby się z niechęcią wobec ...
0
0