Patryk Kramp - ocena
Wchodzę do sklepu z psem spokojnym, niewielkim, przy nodze jak w dziesiątkach innych miejsc, gdzie nikt nie robi z tego dramatu. Niestety, nie wszędzie normalność dotarła. Przy kasie wita mnie pracownica: blond włosy, okulary, miotła w ręku i ton, który przypomina bardziej awanturę w barze niż obsługę klienta.
Zamiast uprzejmie poinformować o regulaminie sklepu czy zasugerować, bym wziął psa na ręce (co bym zrobił bez problemu), pani postanowiła wykrzyczeć: psa na ręce albo wynocha!. Bez cienia kultury, bez grama szacunku. Tonem, który bardziej pasuje do awantury rodzinnej niż do jakiejkolwiek pracy z ludźmi.
Gdy zwróciłem uwagę na sposób, w jaki się do mnie zwraca, zaczęła mnie pouczać o kulturze osobistej. Ironia losu bo wystarczyłoby, żeby raz spojrzała w lustro, by zrozumieć, jak wygląda jej własny styl komunikacji: agresywny, pogardliwy, poniżej wszelkiego standardu.
W XXI wieku, gdy większość miejsc handlowych i usługowych rozumie, że ludzie traktują swoje zwierzęta jak rodzinę, taka postawa to nie tylko relikt PRL-u to po prostu brak klasy.
Do Action na Przywidzkiej nie wrócę. Nie dlatego, że mają zakaz wprowadzania psów to ich prawo.
Zamiast uprzejmie poinformować o regulaminie sklepu czy zasugerować, bym wziął psa na ręce (co bym zrobił bez problemu), pani postanowiła wykrzyczeć: psa na ręce albo wynocha!. Bez cienia kultury, bez grama szacunku. Tonem, który bardziej pasuje do awantury rodzinnej niż do jakiejkolwiek pracy z ludźmi.
Gdy zwróciłem uwagę na sposób, w jaki się do mnie zwraca, zaczęła mnie pouczać o kulturze osobistej. Ironia losu bo wystarczyłoby, żeby raz spojrzała w lustro, by zrozumieć, jak wygląda jej własny styl komunikacji: agresywny, pogardliwy, poniżej wszelkiego standardu.
W XXI wieku, gdy większość miejsc handlowych i usługowych rozumie, że ludzie traktują swoje zwierzęta jak rodzinę, taka postawa to nie tylko relikt PRL-u to po prostu brak klasy.
Do Action na Przywidzkiej nie wrócę. Nie dlatego, że mają zakaz wprowadzania psów to ich prawo.