A ja mam wręcz odwortną opinię.
Nie miałem żadnych oczekiwań co do filmu, ani nie jestem jakimś wielkim fanem Tarantino.
Ale ten film był naprawdę ciepłym i mistrzowsko oddanym hołdem dla tzw. złotej epoki Hollywood i dość drastycznego przejścia z masowego klepania westernów na rzecz bardziej współczesnych produkcji.
A to że akcji nie było? No cóż, czy każdy film musi ich być pełen? Tu Tarantino tkał opowieść, z pozoru nie związanych ze sobą wątków, dających na koniec całość, z niebywałym twistem. A co ciekawe, główna oś filmu stanowi re facto wątek poboczny dla tego właśnie uśmiechu do przemienionego Hollywood.
7
4