jeszcze!
Chwila refleksji, teksty, przy których można boki zrywać, bezlitosne obdzieranie ze złudzeń de facto miłości na rzecz poszukiwania męża, dobre, naprawdę wspaniałe. Podobały mi się wnioski, że kobieta po ślubie zmienia się w strażnika Alcatraz, jest gorsza niż sąd kapturowy i kocha męża jak kat swoją ofiarę. Pięknie i z ogromną ekspresją zaśpiewane songi, ostrzeżenia, "pić albo nie pić", kocha, nie kocha, dylematy, dramaty. Współpraca z publicznością, coś, co uwielbiam, aktorów biegających między rzędami, sprawiających, iż wierzy im się tym bardziej.Mimo kropli potu na czole aktor, mimo, ze w pracy, sprawia wrażenie, że doskonale się bawi, naprawdę dobry pomysł i jakże ożywiający publikę! Uwielbiam rozmaite smaczki językowe, tu nawiązywanie do "Gdzie jest Nemo", "Alternatyw4" czy Kochanowskiego, nadało spektaklowi konfidencjonalnego tonu (jeśli rozumiesz przekaz, jesteś z nami, drogi widzu). No, nie mam się czego czepić, nawet nagłośnienie było bez skazy, oszczędna dekoracja narzuciła przedstawieniu funkcję kabaretu i o to chodziło. Lubię, gdy "wykorzystujecie"dyrygenta do zadań specjalnych, dzięki! Jest tak istotny a tak mało widoczny.Jaki wniosek po? Miłość, Miłość i jeszzce raz Miłość, tak to odbieram, zmienia wszystko, nawet przez chwilę, kiedy Nomax dzwoni i obiecuje, że nie będzie pił, mimo wspaniałych pięciu łajdackich głosów zza kurtyny kwestoinujacych"uhmmmm", wierzymy w to wraz z przepraszaną. Aha, zapomniałabym! Song kowbojski-padam na kolana!
0
0