Po prostu brak słów!
Całkiem przypadkowo trafiłem do Kresowej. To co tam zjedliśmy z przyjaciółmi trudno nazwać konsumpcją. To była poezja smaków! Począwszy od zup (żurek z białą kiełbasą, w którym zawarto to winno w nim być, chłodnik litewsk z szyjkami rakowymi o smaku delikatnym i subtelnym, solanka, której cudowny smak odkryłem po raz pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni, kołduny litewskie w rosole,w smaku, o którym można tylko powiedzieć niebo w gębie), poprzez małe przekąski (pielemieni, tatar z łososia, cziburiki, manty - pychota) i wszelakie dania (kotlet pożarski,którego proszę nie mylić z quasi potrawą z lat 70 i 80, indyk Tatiany w znamienitym sosie z trawy cytrynowej, udziec wołowy a' la Makłowicz mięciutki, delikatny, a sos palce lizać i wreszcie pieczony udziec jagnięcy pod sosem własnym, który dla mnie był hitem) kończąc na deserach (pascha, tort cytrynowy, tort czekoladowo-wiśniowy). Wszystko to można popijać pysznym kwasem chlebowym, rewalacyjną kawą "Przysmak Sułtana" lub herbatą z konfiturą. Do dzisiaj czuję w ustach poszczególne smaki potraw, a wierzcie mi Państwo, że jestem prawdziwym smakoszem. Dziękuję serdecznie Pani Tatianie i jej mężowi Panu Markowi oraz miłemu personelowi.