Podsumowanie
Porażka!!! Jedzenie do kitu jak za komuny do bigosu dodać wody i mamy kapuśniak. Wszyscy latali z biegunką. Jak przestaliśmy pić podaną wodę do obiadu objawy czarodziejsko zniknęły. Teraz całe skrzydło nie ma prądu. Pani "uprzejmnie" poinformowała że jest 12 w nocy i mamy zaczekać do następnego dnia aż zjawi się kompetentny pan. Znając życie będzie 13:00. Idź w obcym miejscu do kibelka po ciemku to jeszcze nogi sobie człowiek połamie. A ja idę z pięć razy. Bateria w telefonie 12% a o 6:00 trzeba wstać bo o 7:00 śniadanie a posiłków nie można zabierać do pokoi. Oczywiście sanatoriusz powinien trochę pomyśleć i przywieźć z sobą agregat. Bo co oni mogą na to poradzić. Żal tylko fizjoterapeutów bo naprawdę super ekipa. W życiu już nie złożę wniosku o sanatorium.