Pora na rewanż
Super teren, wymarzona pogoda (ja wiedziałęm, że tak będzie) i ... niedosyt. Tym razem Harpagan znowu mnie pokonał, więc jest 3:3. Jestem pełen podziwu dla wszystkich, którzy przeszli. Mnie zgubił kardynalny błąd nawigacyjny w banalnym miejscu między 3 i 4 PK (a innym radziłem: "nigdy nie bądź pewien, że idziesz właściwą drogą i co jakiś czas zerkaj na kompas"). Bezsensowne nadłożenie 4 km, a potem namierzanie czwórki nie od tej strony, od której planowałem, przysypianie w marszu, a w sobotni poranek uporczywy ból głowy, któremu nawet Saridon nie dał rady. Zakończyłem na 10PK parę minut po piętnastej, wiedząc, że do mety i tak nie dotrę i czując się jak zbity pies. Teraz mam ogromny niedosyt. Nie dość, że nocnej wpadki wybaczyć sobie nie mogę, to jeszcze czuję, że się nie "wychodziłem", jak trzeba. Dziś mógłbym startować w kolejnym Harpaganie (zero zakwasów, stawy jak nowe, umysł świeży). Gdy stanąłem wczoraj na wadze, przeraziłem się, bo Harpagan nie wyssał ze mnie ani grama, mimo, że przeszedłem w sumie blisko 80 km (oficjalnie niewiele ponad 60). Do października nie mam zamiaru bezczynnie czekać, a wszystkich, którzy czują podobny do mojego niedosyt, zapraszam w maju na KIERAT do Limanowej (http://kierat2004.webpark.pl). Dystans podobny jak na Harpaganie, tyle że po pagórkach, ale nawigacyjnie powinno być o wiele łatwiej. No i mapka kolorowa!!! A po KIERACIE będzie okazja spotkać się "przy piwie w karczmie w Limanowej". Czekam na zgłoszenia. Pozdrawiam.

