Re: Praca w niedziele ?
Antyspołeczny
(8 lat temu)
Nie czytałem całości, więc wybaczcie, jeśli będę powielał treść.
>To chyba każdy wie, kto kiedykolwiek miał wątpliwą przyjemność pracować w sklepie/markecie czy podobnym, dużym przybytku handlowym. Elastyczność grafików to fikcja. Jak widzę hasło "elastyczny" w ogłoszeniu o pracę to wygląda to mniej więcej tak: zatrudniamy cię na 8h może będziesz musiał zostawać po 12h.
Pracowałem w Auchanie, lata temu, i mam całkiem odmienne doświadczenia. Od razu powiedziano, że jedna niedziela jest obowiązkowa. Co do reszty, była elastyczność polegająca na tym, że pusty grafik na kolejny miesiąc leżał i każdy mógł zaznaczyć, kiedy chce mieć wolne, a kiedy na konkretną zmianę. Oczywiście pracownicy byli dojrzali i nie układali sobie całego miesiąca wedle uznania, ale też nikt nie miał problemu, by mieć wolne, kiedy potrzebuje.
Praca była po 8 godzin w naliczaniu minutowym, więc zanim się zeszło z hali (bez pośpiechu, rzecz jasna:p) to miesięcznie zebrały się ze dwie godziny PŁATNYCH nadgodzin;)
>Co z tego że ma się inny dzień wolny jak nie można go spędzić w gronie najbliższych, bo oni akurat wtedy pracują?
Akurat w pracy w markecie miałem najwięcej dobrych relacji ze współpracownikami i chodziliśmy na piwko po pracy czy w wolne dni. Czasem trzeba było się pogimnastykować, by znaleźć dobry termin, ale to też miało swój urok;)
A przy okazji mogłem załatwić wiele innych spraw. Teraz pracuję na jedną zmianę, w godzinach w których pracują wszystkie urzędy, banki i przychodnie.
>Jeden dzień w tygodniu powinien być wolny dla wszystkich, chociażby po to, żeby ludzie mogli się spotykać i socjalizować w większym gronie
Pytanie tylko, czy będą się socjalizować przy samym kontakcie międzyludzkim, czy będą chcieli atrakcji, tym samym wymuszając aby inni ludzie musieli więcej pracować w weekendy. Chodzi mi o to, czy w efekcie pracownicy z handlu nie zostaną zwolnieni i nie przejdą do pracy w usługach. Więc, czy będzie to sens, czy tylko pozorna zmiana, która wszystkim obywatelom zabierze cząstkę wolności (dość istotną, gdy nie ma się czasu zrobić zakupów w tygodniu).
>Jeden dzień na odpoczynek bez uporczywych telefonów z prośbą o zastępstwo.
W żadnej dotychczasowej pracy mnie to nie spotkało. A gdy pracowałem w markecie, to manager nawet nie śmiał nam przerwać w czasie przerwy na śniadanie. A jak się przysiadł zjeść z nami, to temat pracy nigdy się nie pojawił. Czas wolny był świętością!
>Dla mnie wygodniej, że sklepy są czynne w niedzielę, ale czy moja wygoda ma determinować brak tej wygody u setek ludzi którzy mają gorszą pracę i muszą przyjść do tej pracy dla mojej wygody?
Nigdy mi nie przeszkadzało, że pracuje w niedzielę. I nigdy też nie uważałem, że praca w takim miejscu jest w jakiś sposób gorsza.
Może pieniądze nie były najwyższe, choć mój dział nie zarabiał najgorzej, zwłaszcza ilość wszelkiej maści dodatków była powalająca;) Ale w rzadko której pracy byłem tak dobrze traktowany przez pracodawcę i poznałem tylu normalnych ludzi:)
>Bo jakiejś ekstra kasy z tego nie ma. Niedziele w handlu zgodnie z równoważonym czasem pracy są płatne jak każdy inny dzień.
Znów powiem, zależy gdzie, tam gdzie pracowałem za niedzielę było coś ekstra.
>Pracodawca często obchodzi nawet ten przepis o wolnych świętach zatrudniając w te dni na umowę-zlecenie przez agencję.
Agencje to ogólnie zło!
>Nie jestem katoliczką, ale większość ludzi którzy mnie otaczają jest, nasz kraj niby też jest,
Większość to hipokryci, udający katolików i wyciągający religię na wierzch, gdy im to odpowiada lub gdy "tak wypada".
>O obroty też nie, co ma być kupione i tak będzie kupione, jak nie w sobotę to w poniedziałek.
Robię zakupy w sobotę i jest dużo ludzi, choć większość idzie do świątyni mamona w niedzielę. Trudno mi sobie wyobrazić efekt chodzenia tylko w jeden dzień.
Podejrzewam też, że niektórym działom dołożyłoby to pracy, bo jak pamiętam, gdy był dzień ustawowo wolny, to niektóre działy musiały ściągać cały towar do chłodni, by po tym dniu ponownie go wystawiać. Pewnie takie Tesco trzeba by zamykać o 20 w sobotę i otwierać o 9 w poniedziałek.
I gdzie by się wódkę kupowało, jak impreza rozkręciła się lepiej niż się spodziewaliśmy?:p
>Patrzmy na kraje lepiej rozwinięte, bogatsze (...)
I ja wolę się równać z tym lepszym sąsiadem :)
Bogatsze, nie znaczy lepsze. Nie bierzemy z nich przykładu w zapraszaniu muzułmanów, w organizowaniu dzielnic dla poszczególnych nacji, nie godzimy się na prawa szariatu, nie legalizujemy narkotyków, związków partnerskich i nie ułatwiamy dostępu do broni. Naprawdę, myślmy sami, rozważajmy i dyskutujmy (tak jak tutaj), zamiast myśleć, że bogatszy wie lepiej;)
1
0