Prawda o byciu singielką... w wielkim mieście...

Imprezy rodzinne i u znajomych, wesela, chrzciny...ciągłe komentarze "jak mi Ciebie szkoda", " znowu sama przyjechałaś", " czas Ci ucieka- to najwyższa pora kochana młodsza już nie będziesz"......
Idę do domu i łykam łzy. Mam 31 lat. Jeszcze nie jestem stara, ale prawda jest taka, że od lat nikt mi się nie spodobał( jeśli tak było...to okazywał się kłamcą i oszustem).
Jakie jest więc prawdopodobieństwo, że poznam kogoś, kogo pokocham, nie mówiąc już o tym, że pokocham na tyle mocno, by za niego wyjść? Jestem znużona tym, że nie wiem z kim będę i czy w ogóle z kimś będę.
Przyjaciele w szczęśliwych małżeństwach i rodzina zdziwieni, że jestem sama. Bystra, ładna, miła dziewczyna z zainteresowaniami i dobrą pracą.Marszczą brwi i zastanawiają się z jakimi facetami mogliby mnie zeswatać, lecz wszyscy wiemy, że brakuje takich, ze ci fajni są już dawno zajęci. wiem, że w skrytości ducha myślą, że coś ze mną jest nie tak, że mam jakiś ukryty feler, przez który trudno mnie zadowolić i przez który ja nie potrafię zadowolić mężczyzn.
Przyjaciele, którzy nie odnaleźli swoich bratnich dusz- tylko po prostu założyli rodziny- traktują mój stan cywilny jeszcze bardziej lekceważąco.
Nie tak trudno znaleźć męża powiadają..żaden związek nie jest doskonały- mówią one, które zadowalają się obowiązkowym seksem i rytualnym pierdzeniem w łóżku, zasiadają wspólnie z mężami przed tv zamiast rozmawiać, wierzą, że kapitulacja ze strony męża- tak kotku- oznacza ugodę.Robi, co mu każesz, bo nie obchodzi go to na tyle, by się spierać, myślę..Twoje małostkowe żądania sprawiają tylko, że czuje się lepszy albo zaczyna żywić urazę i pewnego dnia zerżnie swoją śliczną młodą koleżankę z pracy, która niczego się od niego nie domaga, a Tobie szczeka opadnie ze zdziwienia...
Dajcie mi faceta, który ma w sobie choć trochę woli walki, faceta, który potrafi wytknąć mi jakieś głupoty( ale zarazem trochę je lubi). I nie pakujcie mnie w taki związek w którym będziemy ciągle się dziobać, przemycać obraźliwe słowa. Te okropne związki pod hasłem "gdyby tylko"...to małżeństwo byłoby wspaniałe, gdyby tylko...i czujesz, że lista tych "gdyby tylko" jest dużo dłuższa niż każde z Nich sądzi.
Wiem, że dobrze robię, unikając takiej stabilizacji, choć wcale nie czuje się przez to lepiej.Gdy moi znajomi kojarzą się w pary a ja zostaje sama w piątkowy wieczór w domu z butelką wina, przygotowuje dla siebie jakieś ekstrawaganckie danie i mówię sobie: jest doskonale, jakbym miała randkę sama ze sobą.
Tak samo, gdy chodzę na randki z mężczyznami, którzy są mili, przystojni, bystrzy- idealni na papierze- przy których jednak czuje się, jakbym była za granicą, próbując wytłumaczyć, o co mi chodzi, dać się poznać. Czyż nie o to chodzi w każdym związku? dać się poznać, zrozumieć?
Tak więc męczysz się przez cały wieczór z mężczyzną idealnym na papierze- wyterkotane dowcipy do niego nie docierają, błyskotliwe uwagi trafiają jak kulą w płot. A może nawet facet rozumie, że rzuciłaś błyskotliwą uwagę, ale nie wiedząc, co z nią począć trzyma ją w ręku jak konwersacyjną flegmę, którą później wytrze. Spędzacie kolejną godzinę, próbując się odnaleźć, wyczaić, pijecie nieco za dużo i nieco za dużo się staracie. I wracasz do domu, do zimnego łóżka i myślisz..."było świetnie". I Twoje życie jest ciągiem takich..."świetnie"....
popieram tę opinię 16 nie zgadzam się z tą opinią 15

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Mlaskała? - ciesz się, że Cie nie opluła mlaszcząc :) Ja kiedyś "oberwałam" heh...miałam wrażenie, że jestem na obiedzie z Lamą :)

Jednym słowem bardzo rozwojowe są te spotkania...można wiele dowiedzieć się o innych i sprawdzić swoje granice wytrzymałości :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

A owszem, byłem kiedyś na randez vous z jakąś oną i uwierz, jak mi się zdarza rzucić solidnym bluzgiem na stan rzeczy, to dziewucha poszerzyła moją definicję przeklinania. Inna z kolei tak mlaskała, że jeść mi się odechciewało hehehee
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Wiesz..ja raczej do kochliwych kobiet nie należę, ale ok...nigdy nie mów nigdy i jak pojawi się "papier toaletowy" to rozwinę się sama Nim się spostrzegę. ale spokojnie, wiem o czym mówisz nawet miałam jakiś czas temu przyjemność...z tego typu kandydatem. Ale dałam sobie czas i starałam się zdystansować ( myślałam, kurcze taki facet i sam?!) i zaczęłam się temu przyglądać dość uważnie, ale oj kolana miałam miękkie oj miałam...no i co? Nie był wolny jak deklarował...;) Uczucia jakieś wzbudził...ale szybko przeminęło...na szczęście. Natomiast Oskara bym mu dała za grę aktorską :)

Czy ktoś kiedyś wstydził się za kobietę na spotkaniu? Oj to chyba nie były to "dziołchy" z krwi i kości heh...:)
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Hah no Ci powiem z tymi rachunkami to pięknie chłopcy się popisali. Widać tatuś wzorca nie nakreślił ...
Wiesz, może być też tak, że jak się wypościsz emocjonalnie a Twój próg oczekiwań się obniży to pojawi się jakiś kandydat typu "lepszy cwaniak, bajerant" (jak go nazwałaś: NORMALNY (choć to brzmi, jak określenie papieru toaletowego ... )) i tak Cię zbajeruje, że weźmie co chce i rozkochaną zostawi na pastwę losu. Na takich też uważaj! :) A kobietki? Uojezó - też potrafią, oj potrafią ...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

A nieprzyzwoita będzie aż do śmierci go nieprzyzwoicie męczyć heh :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Wdr - doprawdy mnie rozbawiłeś :) Dawno się tak nie uśmiałam :)

Człowiek z Trapezfiku- a wiesz, że właśnie po takich spotkaniach myślałam podobnie...cieszyłam się, że te pytania padały na 1 spotkaniu...jaka to oszczędność czasu:) No mniej przyjemnie mi się rozbiło..jak musiałam płacić rachunek za Nas dwoje :)

Myślę też sobie w ten sposób...że ci wszyscy niedojrzali emocjonalnie faceci sprawią, ze jak pojawi się ten NORMALNY...to naprawdę to docenię.

Jak sobie wieczorem o tym wszystkim myślałam to ja naprawdę mam pecha...jak nie trafił się jakiś gangster...to żonaty ( ale też mi się udawało, bo po 1 max 2 randkach dzwoniły zrozpaczone zony bądź narzeczone z pytaniem- kim Ty u diabła jesteś?:), agresywni...hmm..teraz nawet potrafię się śmiać z "tych" spotkań i tego, że czasami nawet wstydziłam się za kogoś w lokalu...eh...zapewne zaprocentuje to na przyszłość.

Wiem też, że kobiety nie są wcale lepsze...mam kolegów, którzy jak mi opowiadają- to włos się na głowie jeży :) Tym bardziej dziwi mnie to, ze nadal jestem sama....:)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

@wdr - nie łam się, przyzwoita kobieta po 15 latach pożycia sama powinna odejść ... :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

> nie jestem typem dominy

Absolutnie tego nie twierdziłem.
Masz po prostu dosyć wysoką poprzeczkę, co samo z siebie złe oczywiście nie jest. Tyle, że wolnych facetów, którzy tę poprzeczkę byliby w stanie przeskoczyć, jest niestety jak na lekarstwo. Dawno zostali pozajmowani przez te, które wygórowanych wymagań nie miały, za to miały dobry refleks i intuicję :) Pozostali w większości tacy, co się będa Ciebie pytać o mieszkanie i zarobki, aby przy Twoim boku wygodnie sobie żyć.
Z upływem lat będzie jeszcze gorzej. Ciekawi faceci "z odzysku", świadomi swej "atrakcyjności rynkowej" raczej będą się skłaniali ku młodszym modelom.
Sorki, ale tak ten świat jest zbudowany i nic na to nie poradzisz. Co oczywiście nie wyklucza, że zupełnie znienacka poznasz tego jedynego, wymarzonego. Jak pisałem: szanse zerowe nie są. A reszta Forumowiczów może jedynie za Ciebie trzymać kciuki.
Forumowiczki, te wolne i "szukające", trzymać raczej nie będą, bo stanowisz dla nich silną konkurencję ;D
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Z niczego Cię nie wyklucza.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Maju - poczytałem (w miarę ze zrozumieniem) i rozumiem Twoje żale. Kolega, który wspomniał, żebyś zaczęła głupią udawać taką radą Ci nie pomoże, bo robiąc coś takiego popełniłabyś związkowe samobójstwo. Prawdopodobnie przy Twoim boku pałętałby się ktoś równie "rozgarnięty", być może w Twoim wieku - w faceci koło 30 to, nie ukrywajmy, w 99% dzieciaki, co spowodowałoby, że jesteś komuś matką choć nią nie jesteś itp. Kobieta (z akcentem na K) powinna być właśnie taka, jak pisałaś: zaradna, świadoma siebie i swoich potrzeb. Wtedy zostanie zauważona przez potencjalnego kandydata, a że takowy się jeszcze nie znalazł to trudno, gdzieś tam sobie urzęduje i czeka na Ciebie. Niestety muszę odbić piłkę - spotykając się tu czy tam z dziewuchami też doświadczyłem pytań typu: ile zarabiasz i czy mieszkanie jest twoje. To takie pytania nokautujące kandydatkę do spędzenia z nią reszty życia i całe szczęście, że są zadawane na pierwszym spotkaniu bo przynajmniej czasu później tracić nie muszę ... Gdzieś tam na forum snułem już wywody na ten temat ...
Nie mniej jednak głowa do góry KOBIETO! :) "Księciunio" się znajdzie tylko ... przestań na niego czekać :)))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

"Jak poznaje panów ( nie ma znaczenie czy pub, sport czy portal) bardzo często na początku spotkania padają takie pytania
- ile zarabiasz?
- mieszkanie jest Twoje?
- czym jeździsz?...."

F**K - wiedziałem że o czymś zapomniałem przed ślubem
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Sadyl....ale ja nie mam jaj :) Dlatego ich szukam...:)

A tak poważnie...nie jestem typem dominy, która rządzi i daje popalić facetowi...nie szukam pantoflarza...
Jestem zwykłą, normalną kobietą...która dobrze radzi sobie w życiu czy to źle? Czy to wyklucza mnie z szansy "bycia z kimś"?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Domyślam się że chodzicie na romantyczne spacery po parku, pocałunki są ? Śpiewasz jej "Love me tender" ? ;]
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

> wietna ze mnie babka, wesoła, bardzo zaradna, świadoma siebie i swoim potrzeb- a to facetów przeraża...boją się takich kobiet.

Jak całkiem niedawno pisałem w innym wątku: mężczyzn to nie przeraża. Może przerażać chłopców, bez względu na ich wiek ;)
Niestety (dla Was, drogie Panie) im młodszy rocznik, tym chłopców procentowo więcej. Nie jest to ani czas ani miejsce do roztrząsania tego zagadnienia, ale chyba większość się ze mną zgodzi?
Moja teoria jest taka, że ilość jaj jest w naturze stała - i odkąd kobiety je mają, dla facetów już nie starcza :D
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Witajcie...

Po pierwsze jestem bardzo zaskoczona aż takim odzewem. Wszystko dokładnie przeczytałam i wszelkie uwagi, rady wskazówki biorę sobie naprawdę głęboko do serca i dziękuje Wam bardzo za to, że zechciało Wam się to przeczytać.

Mycholina- bardzo Ci dziękuje, ja również Tobie życzę powodzenia...w tej podróży:)

Graszka- bardzo dziękuje za wsparcie i ciepłe słowa. Wiesz nigdy nie należałam do pesymistów, chociaż może ten mój wpis brzmi mało optymistycznie. Czasami zdarza się " zły dzień" albo "zmęczenie materiału" i stąd takie może ten brak energii w poście...i ta odwaga, by wpis tu zamieścić. Nie tracę wiary...jeszcze, ale czasami nachodzi mnie zwątpienie...

Kocio- zgodzę się...nie jest prawdą to, że czekam na księcia z bmw. Nie jesteśmy w bajce tylko realnym świecie, co nie oznacza, że będę brała pierwszego z brzegu po to, by sobie czy innym udowodnić, że też mogę mieć męża...Poza tym mi samej daleko do bycia księżniczką...

Oli- to brutalne, co napiszę...ale pomaga mi świadomość, że nie tylko ja jestem w takiej sytuacji...a czasami jak rozglądam się dookoła takie mam wrażenie...

A taki tam kawosz- dlaczego uznajesz, że masz mniejsze perspektywy? Bardzo mi przykro z powodu Twojej straty....naprawdę...ale nie uważałabym, że to Cie w jakiś sposób wykreśla z możliwości kochania i bycia kochanym. Ja też zaliczyłam stratę...ale życie płynie dalej...a MY wraz z Nim...

Art- zgadzam się, że można by się pokusić o spełnienie oczekiwań otoczenia, ale tak jak zostało to trafnie ujęte...konsekwencje ponosimy sami - dlatego na ten moment jestem sama. Wyznaje zasadę, że nic na siłę...

Sadyl- bardzo dziękuje za radę odnośnie psiaków...niestety ta opcja odpada, gdyż mój czas pracy jest tak nieprzewidywalny, że pies by tego raczej nie przeżył. Póki co inwestuje w rośliny, co prawda nie wyprowadzę ich na spacer heh ale dzięki temu mam jakieś życie w mieszkaniu i coś o co mogę dbać :)

Erudyta- dziekuje za tak szeroki odzew. Wszystko dokładnie przeczytałam. Zapewniam Cie, że nie szukam gotowej rzeźby...bo co to za frajda...ja tez gotową rzeźbą nie jestem...daje się "ulepić" :)
Nie rozumiem, dlaczego uważasz, że chce mieć perfekcyjnego partnera? Perfekcjonizm jest trudny, nudny, przewidywalny...daleki od tego jaka jestem ja....nie to jest moim celem.

Wydaje mi się, że im wyższy poziom wykształcenia(elokwencji)...- mogę się zgodzić...to może utrudniać ale dlaczego? Bo kiedyś kobiety nie potrafiły mówić czego chcą, były często uzależnione finansowo od faceta..godziły się niemal na wszystko.
Niestety czasy są inne...tak samo brutalne dla Panów jak i Pań. Jesteśmy bardziej świadomi siebie i swoich potrzeb...Jeśli mamy do wyboru męczyć się z kimś...albo męczyć się samemu- opcja druga jest bardziej atrakcyjniejsza. Szkopuł w tym, że ja nie chcę się męczyć z kimś tylko z kimś żyć...:)

Ciężko ubrać tutaj na forum to jakim się jest człowiekiem ( bo czy umiałabym zachować pełny obiektywizm)? Czy szukam księcia, bogatego, super przystojnego z kasą?- NIE.
Szukam kogoś kto mnie rozśmieszy i ja jego, z kim stracę poczucie czasu...kogoś za kim będę tęsknić i kto będzie tęsknił za mną...Ale naprawdę daleko mi do desperacji, szukania na się...co nie znaczy, że zamknęłam się w sobie i nie próbuje kogoś poznać. Na widok kogo będą mi miękły kolana...
Kiedyś dobry znajomy powiedział mi, że świetna ze mnie babka, wesoła, bardzo zaradna, świadoma siebie i swoim potrzeb- a to facetów przeraża...boją się takich kobiet. Poudawaj głupią..to zwiększysz szanse..czy oby na pewno? Czy w tym jest jakaś metoda?

Jak poznaje panów ( nie ma znaczenie czy pub, sport czy portal) bardzo często na początku spotkania padają takie pytania
- ile zarabiasz?
- mieszkanie jest Twoje?
- czym jeździsz?
- ilu miałaś facetów?

Czy to już norma? Wy też tak macie na spotkaniach?

Pozdrawiam
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

Sorki, ale nie zamierzam osobom postronnym (a już zwłaszcza na publicznym Forum) opowiadać co i z kim robię ;]
Sama zainteresowana też zresztą w tej dziedzinie zachowuje dyskrecję, choć na ogół jest nieźle wyszczekana :D
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

...zaspokojoną potrzebę bezwarunkowej miłości....

Co ty tej suce robisz , że się tak zapytam ? ;]
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

To nie demonstruj, wróć do tego od czego zaczęliśmy i powiedz , a nie połechtasz czyjąś ciekawość i się wycofujesz :]
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

"Imprezy rodzinne i u znajomych, wesela, chrzciny...ciągłe komentarze "jak mi Ciebie szkoda", " znowu sama przyjechałaś", " czas Ci ucieka- to najwyższa pora kochana młodsza już nie będziesz"......" Pal licho rodzinę, jak czujesz się szczęśliwa w innych aspektach to nie marnujesz czasu.
"Idę do domu i łykam łzy. Mam 31 lat. Jeszcze nie jestem stara, ale prawda jest taka, że od lat nikt mi się nie spodobał( jeśli tak było...to okazywał się kłamcą i oszustem)." 31 lat, młoda jesteś, w wieku gdy i młodsi i starsi się oglądają za Tobą. Może jednak teraz dla odmiany zamiast szukać gotowej rzeźby poszukaj kamienia by w nim rzeźbić?

"Jakie jest więc prawdopodobieństwo, że poznam kogoś, kogo pokocham, nie mówiąc już o tym, że pokocham na tyle mocno, by za niego wyjść? Jestem znużona tym, że nie wiem z kim będę i czy w ogóle z kimś będę." A po co za kogoś wychodzić? Czy ślub równa się szczęście? Nie. Lepiej popróbuj ze związkami mniej formalnym zamiast szukać pana Darcy'ego z jego połową Derbyshire
"Przyjaciele w szczęśliwych małżeństwach i rodzina zdziwieni, że jestem sama. Bystra, ładna, miła dziewczyna z zainteresowaniami i dobrą pracą.Marszczą brwi i zastanawiają się z jakimi facetami mogliby mnie zeswatać, lecz wszyscy wiemy, że brakuje takich, ze ci fajni są już dawno zajęci. wiem, że w skrytości ducha myślą, że coś ze mną jest nie tak, że mam jakiś ukryty feler, przez który trudno mnie zadowolić i przez który ja nie potrafię zadowolić mężczyzn." Tym felerem jest perfekcjonizm, w sumie choroba naszych czasów, chcemy mieć wszystko łatwo szybko i najwyższej jakości oraz bezawaryjnie, z tym że w ten sposób relacji nie zbuduje się. Chcesz mieć perfekcyjnego partnera, i nie uznajesz półśrodków
"Przyjaciele, którzy nie odnaleźli swoich bratnich dusz- tylko po prostu założyli rodziny- traktują mój stan cywilny jeszcze bardziej lekceważąco." Nie ma nic gorszego niż związek na siłę
"Nie tak trudno znaleźć męża powiadają..żaden związek nie jest doskonały- mówią one, które zadowalają się obowiązkowym seksem i rytualnym pierdzeniem w łóżku, zasiadają wspólnie z mężami przed tv zamiast rozmawiać, wierzą, że kapitulacja ze strony męża- tak kotku- oznacza ugodę." Proza życia, ale w tym teatrze Ty też masz rolę i od Ciebie tez zależy jak relacja ma wyglądać "Robi, co mu każesz, bo nie obchodzi go to na tyle, by się spierać, myślę..Twoje małostkowe żądania sprawiają tylko, że czuje się lepszy albo zaczyna żywić urazę i pewnego dnia zerżnie swoją śliczną młodą koleżankę z pracy, która niczego się od niego nie domaga, a Tobie szczeka opadnie ze zdziwienia" Zdarza się, ale z drugiej strony jak odpowiednio sobie to ułożysz i będziesz miała odpowiednią relacje, to nie będzie miał powodu by szukać młodszej, zresztą są też młodsi uroczy koledzy w pracy :P
"Dajcie mi faceta, który ma w sobie choć trochę woli walki, faceta, który potrafi wytknąć mi jakieś głupoty( ale zarazem trochę je lubi)." O dziwo takiego znaleźć łatwo ale zbyt często ląduje we friendzonie

"I nie pakujcie mnie w taki związek w którym będziemy ciągle się dziobać, przemycać obraźliwe słowa. Te okropne związki pod hasłem "gdyby tylko"...to małżeństwo byłoby wspaniałe, gdyby tylko...i czujesz, że lista tych "gdyby tylko" jest dużo dłuższa niż każde z Nich sądzi." Moze lepiej sama sie nie pakuj? To już nie czasy małżeństw aranżowanych by być przez kogoś pakowanym w związek

"Wiem, że dobrze robię, unikając takiej stabilizacji, choć wcale nie czuje się przez to lepiej.Gdy moi znajomi kojarzą się w pary a ja zostaje sama w piątkowy wieczór w domu z butelką wina, przygotowuje dla siebie jakieś ekstrawaganckie danie i mówię sobie: jest doskonale, jakbym miała randkę sama ze sobą." Bycie singlem ma swoje uroki.

"Tak samo, gdy chodzę na randki z mężczyznami, którzy są mili, przystojni, bystrzy- idealni na papierze- przy których jednak czuje się, jakbym była za granicą, próbując wytłumaczyć, o co mi chodzi, dać się poznać. Czyż nie o to chodzi w każdym związku? dać się poznać, zrozumieć?"
Wydaje mi się że im wyższy poziom wykształcenia i elokwencji posada człowiek tym trudniej mu kogoś znaleźć, bo tym więcej oczekuje i mniej skłonny jest wybaczać (wiem po sobie) A w związku chodzi o współprace, zaufanie bliskość, chociaż niektórym bardziej o zdolność kredytową

Tak więc męczysz się przez cały wieczór z mężczyzną idealnym na papierze- wyterkotane dowcipy do niego nie docierają, błyskotliwe uwagi trafiają jak kulą w płot. A może nawet facet rozumie, że rzuciłaś błyskotliwą uwagę, ale nie wiedząc, co z nią począć trzyma ją w ręku jak konwersacyjną flegmę, którą później wytrze. Spędzacie kolejną godzinę, próbując się odnaleźć, wyczaić, pijecie nieco za dużo i nieco za dużo się staracie. I wracasz do domu, do zimnego łóżka i myślisz..."było świetnie". I Twoje życie jest ciągiem takich..."świetnie"...
Jesteście wieżami z murem ze swojej perfekcyjności, perfekcjonistami, którzy próbują wypaść jak najlepiej przed sobą, kryjąc swoje wady, przez co wyłazi sztuczność i rezerwa. Chcecie związku i się go boicie bo może nie być równy waszym oczekiwaniom,wydaje mi się że zachowujecie się tak jakbyście planowali zawierać umowę inwestycyjną, miarkujecie każdą okoliczność, plusy i minusy, możliwości i zagrożenia, gwarancje zwrotu inwestycji. Znak naszych czasów. Warto wyluzować, zamiast spędzać wieczór grając i oglądając grę potencjalnego partnera, postawić na nieplanowość, pojechać gdzieś stopem z namiotem, zobaczyć wzajemnie jak funkcjonujecie bez teatralnych masek, bo ich się po prostu nie da włożyć w sytuacji gdy w środku nocy musicie nagle wstać i w mocnym deszczu okopać namiot by wam rzeczy nie namokły.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Re: Prawda o byciu singielką ...w wielkim mieście....

> Jakie jest więc prawdopodobieństwo, że poznam kogoś, kogo pokocham

Zważywszy na Twój wiek i status: małe, ale niezerowe.
W każdym wieku może nas dosięgnąć strzała Amora.
Wystarczy mieć oczy, głowę i serce otwarte.

Psa sobie spraw. Będziesz miała zaspokojoną potrzebę bezwarunkowej akceptacji i miłości.
A spacery z nim będą okazją do poznania nowych, fantastycznych ludzi.
Przez wrodzoną skromność przykładu nie podam ;]
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0