Proces sądowy rowerzysty w kontekście tzw. społecznych aktywistów
Temat już ogólnie znany http://www.trojmiasto.pl/wiadomosci/Zaczal-sie-proces-rowerzysty-ktory-zglosil-policji-wykroczenie-n85755.html ale...spokojnie, Drodzy Bracia Dwukółkowcy^^ nie do końca o rowerzyście będzie mowa:)
Postać bohaterskiego rowerzysty wpisuje się w pewien charakterystyczny typ obywatela, ormowskiego społecznika, przekonanego o swojej misji do pilnowania porządku prawnego i moralnego, jednocześnie niezbyt pilnującego tegoż na własnym podwórku:) Taka swoista dulszczyzna podlana sosem ze świeżych konfitur.
Ponad rok temu, dokładnie w listopadzie, miałem pewien incydent drogowy, drobny acz bardziej niż irytując. Pojechałem wieczorem do Sopotu, gdzie miałem zjeść elegancką kolację z równie uroczą przedstawicielką płci pięknej.
Próbowałem znaleźć miejsce parkingowe, jak najbliżej Krzywego Domku i wjechałem w ulicę Haffnera; dojeżdżając do końca liczyłem, że znajdę miejsce ale bezskutecznie...Rad nie rad, musiałem się wycofać. Cofając się od czoła ulicy, mniej więcej na wysokości miejsc dla niepełnosprawnych, usłyszałem (i poczułem) uderzenie w moje auto^^ Zatrzymałem się, wyskoczyłem z auta...a tu rozkoszny właściciel pięknej białej Fabii Kombi próbował wyjechać (nota bene z miejsca dla niepełnosprawnych, gdzie nie miał prawa parkować) i przywalił mi w tylny, prawy błotnik i w drzwi, dokonując lekkich, acz bardzo kosztownych, jak się później okazało, spustoszeń (dobrze, że mam AC).
Wysiadł, popatrzył, oświadczył że to moja wina (!)...po czym powiedział, że nie ma teraz czasu, bo spieszy się do.... teatru ^_^ Nie chcąc szarpać się na ulicy z agresywnym kretynem, wezwałem policję, czekaliśmy na niego z dobrą godzinę, po czym ów przyszedł. Z żoną, a jakże, z dwojgiem dzieci - ojciec rodziny, prawy i sprawiedliwy, moralnie właściwy, strażnik praworządności. Po wnikliwym przesłuchaniu przez patrol drogówki i sprawcy i mnie, policjanci doszli do wniosku, że jemu należy się 500zł mandatu plus jakieś tam punkty karne ale będą wspaniałomyślni i już nie będą robić afery, że sprawca świadom kolizji, uciekł z miejsca zdarzenia.
A teraz zaczyna się najlepsze...sprawca odmawia przyjęcia mandatu, buńczucznie twierdzi, że to wszystko moja wina, że to ja uderzyłem w niego, że takim autem to "nikt uczciwy nie jeździ", wygłasza polityczne manifesty o niesprawiedliwości społecznej, żąda ukarania go a najlepiej aresztowania, że jest prawym i sprawiedliwym obywatele, a tu sitwa policyjno-biznesowo-polityczne chce pokrzywdzić biednego, Zwyczajnego człowieka, co z rodziną chciał podnieść świadomość kulturalną dzieci i zabrał je do teatru (dzieci i żona oczywiście byli świadkami tego dramatu w jednym akcie^^). Koniec końców policjanci skwitowali, że szkoda ich czasu i kierują sprawę do sądu, o ukaranie sprawcy.
Tydzień później stawiłem się na przesłuchanie w komendzie miejskiej w Sopocie. Panie policjantki dzień wcześniej przesłuchały sprawcę, który złożył obszerne wyjaśnienia...na 48 stron ^^ Jak się później okazało w sądzie, był to manifest polityczno-społeczny i protest przeciwko agenturalnej sitwie, powiązaniach polityczno-biznesowych, szarym układzie, korupcji policyjno-sądowej, etc...etc...etc....
Podobnie ów sprawca zachowywał się w sądzie, gdzie wygłaszał najróżniejsze oświadczenia i manifesty, ale sąd, najwyraźniej rozbawiony sytuacją, cierpliwie wysłuchiwał co sprawca ma do powiedzenia:) Nie przeczę, że siedzieliśmy z moim adwokatem i z trudem powstrzymywaliśmy się od uśmiechu:) Szkoda, że nie można było teraz nagrać...istny kabaret.
Sąd, po zasięgnięciu opinii dwóch biegłych, przeprowadzeniu wnikliwego postępowania dowodowego, przyjęcia najprzeróżniejszych wniosków dowodowych obwinionego...skazał na grzywnę, zwrot kosztów procesu, itd., - koszt tego wszystkiego kilkukrotnie przewyższył wartość mandatu.
Ten człowiek, to właśnie klasyczny przykład takiego małego, zawistnego człowieczka, nienawidzącego każdego, kto nie daj Boże jeździ lepszym, w jego ocenie, samochodem, bądź jest spoza kręgu jedynych sprawiedliwych i prawych Prawdziwych Polaków, Zwyczajnych ludzi, co to "ciężką pracą na chleb zarabiają", a inni (tu cytaty z wypowiedzi obwinionego) "pozyskawszy finanse z wiadomych źródeł" i "wspierani przez układ korupcyjny", "nie szanujący prawych obywateli", "jeżdżący agresywnie tyłem", "prowadzający się z jakimiś pięknymi paniami i to wieczorem", "bezczelnie grożący mi procesem jeśli nie przyjmę mandatu"...
Podobnie widzę sprawę tego rowerzysty, który przepełniony nienawiścią do posiadaczy samochodów, rejestrujący każdy ruch na ulicy, szukał zawzięcie okazji do wykazania się obywatelską postawą, taką prawą i sprawiedliwą, chcąc ukarać tych łobuzów w samochodach...sam wpędził się w pętlę własnej nienawiści.
Współczuję Wam, "prawi" ludzie, że musicie ze sobą żyć i tak Was ta nienawiść do świata i współbracia zżera, że jesteście gotowi sami łby pod pręgierz podstawić, byleby tylko za wszelką cenę donieść na brata swego:)
Postać bohaterskiego rowerzysty wpisuje się w pewien charakterystyczny typ obywatela, ormowskiego społecznika, przekonanego o swojej misji do pilnowania porządku prawnego i moralnego, jednocześnie niezbyt pilnującego tegoż na własnym podwórku:) Taka swoista dulszczyzna podlana sosem ze świeżych konfitur.
Ponad rok temu, dokładnie w listopadzie, miałem pewien incydent drogowy, drobny acz bardziej niż irytując. Pojechałem wieczorem do Sopotu, gdzie miałem zjeść elegancką kolację z równie uroczą przedstawicielką płci pięknej.
Próbowałem znaleźć miejsce parkingowe, jak najbliżej Krzywego Domku i wjechałem w ulicę Haffnera; dojeżdżając do końca liczyłem, że znajdę miejsce ale bezskutecznie...Rad nie rad, musiałem się wycofać. Cofając się od czoła ulicy, mniej więcej na wysokości miejsc dla niepełnosprawnych, usłyszałem (i poczułem) uderzenie w moje auto^^ Zatrzymałem się, wyskoczyłem z auta...a tu rozkoszny właściciel pięknej białej Fabii Kombi próbował wyjechać (nota bene z miejsca dla niepełnosprawnych, gdzie nie miał prawa parkować) i przywalił mi w tylny, prawy błotnik i w drzwi, dokonując lekkich, acz bardzo kosztownych, jak się później okazało, spustoszeń (dobrze, że mam AC).
Wysiadł, popatrzył, oświadczył że to moja wina (!)...po czym powiedział, że nie ma teraz czasu, bo spieszy się do.... teatru ^_^ Nie chcąc szarpać się na ulicy z agresywnym kretynem, wezwałem policję, czekaliśmy na niego z dobrą godzinę, po czym ów przyszedł. Z żoną, a jakże, z dwojgiem dzieci - ojciec rodziny, prawy i sprawiedliwy, moralnie właściwy, strażnik praworządności. Po wnikliwym przesłuchaniu przez patrol drogówki i sprawcy i mnie, policjanci doszli do wniosku, że jemu należy się 500zł mandatu plus jakieś tam punkty karne ale będą wspaniałomyślni i już nie będą robić afery, że sprawca świadom kolizji, uciekł z miejsca zdarzenia.
A teraz zaczyna się najlepsze...sprawca odmawia przyjęcia mandatu, buńczucznie twierdzi, że to wszystko moja wina, że to ja uderzyłem w niego, że takim autem to "nikt uczciwy nie jeździ", wygłasza polityczne manifesty o niesprawiedliwości społecznej, żąda ukarania go a najlepiej aresztowania, że jest prawym i sprawiedliwym obywatele, a tu sitwa policyjno-biznesowo-polityczne chce pokrzywdzić biednego, Zwyczajnego człowieka, co z rodziną chciał podnieść świadomość kulturalną dzieci i zabrał je do teatru (dzieci i żona oczywiście byli świadkami tego dramatu w jednym akcie^^). Koniec końców policjanci skwitowali, że szkoda ich czasu i kierują sprawę do sądu, o ukaranie sprawcy.
Tydzień później stawiłem się na przesłuchanie w komendzie miejskiej w Sopocie. Panie policjantki dzień wcześniej przesłuchały sprawcę, który złożył obszerne wyjaśnienia...na 48 stron ^^ Jak się później okazało w sądzie, był to manifest polityczno-społeczny i protest przeciwko agenturalnej sitwie, powiązaniach polityczno-biznesowych, szarym układzie, korupcji policyjno-sądowej, etc...etc...etc....
Podobnie ów sprawca zachowywał się w sądzie, gdzie wygłaszał najróżniejsze oświadczenia i manifesty, ale sąd, najwyraźniej rozbawiony sytuacją, cierpliwie wysłuchiwał co sprawca ma do powiedzenia:) Nie przeczę, że siedzieliśmy z moim adwokatem i z trudem powstrzymywaliśmy się od uśmiechu:) Szkoda, że nie można było teraz nagrać...istny kabaret.
Sąd, po zasięgnięciu opinii dwóch biegłych, przeprowadzeniu wnikliwego postępowania dowodowego, przyjęcia najprzeróżniejszych wniosków dowodowych obwinionego...skazał na grzywnę, zwrot kosztów procesu, itd., - koszt tego wszystkiego kilkukrotnie przewyższył wartość mandatu.
Ten człowiek, to właśnie klasyczny przykład takiego małego, zawistnego człowieczka, nienawidzącego każdego, kto nie daj Boże jeździ lepszym, w jego ocenie, samochodem, bądź jest spoza kręgu jedynych sprawiedliwych i prawych Prawdziwych Polaków, Zwyczajnych ludzi, co to "ciężką pracą na chleb zarabiają", a inni (tu cytaty z wypowiedzi obwinionego) "pozyskawszy finanse z wiadomych źródeł" i "wspierani przez układ korupcyjny", "nie szanujący prawych obywateli", "jeżdżący agresywnie tyłem", "prowadzający się z jakimiś pięknymi paniami i to wieczorem", "bezczelnie grożący mi procesem jeśli nie przyjmę mandatu"...
Podobnie widzę sprawę tego rowerzysty, który przepełniony nienawiścią do posiadaczy samochodów, rejestrujący każdy ruch na ulicy, szukał zawzięcie okazji do wykazania się obywatelską postawą, taką prawą i sprawiedliwą, chcąc ukarać tych łobuzów w samochodach...sam wpędził się w pętlę własnej nienawiści.
Współczuję Wam, "prawi" ludzie, że musicie ze sobą żyć i tak Was ta nienawiść do świata i współbracia zżera, że jesteście gotowi sami łby pod pręgierz podstawić, byleby tylko za wszelką cenę donieść na brata swego:)