Bęben od pralki... miał mi kiedyś posłużyć jako element prasy do winogron własnej konstrukcji.
Jeśli Manson to czytasz to mogę Ci dać ostatnie moje szkła. Trochę dymionów się ostało. Rurek i korków też.
Coś tam chyba ładnego nawet zostało.
Miałem parę lat temu taką sytuację:
Upolowałem jakiś bęben od pralki.
To se grilla na podwórku zrobiłem. Dziesiątki kg papierów poszło z dymem, wzbogacając efekt cieplarniany.
Sytuacja troszkę jak z Psów. Sąsiedzi sobie jaja robili.
Ale nie mogłem ich po prostu wyrzucić do śmieci. A niszczarki nie mam.
Mam dziesiątki kilogramów papierów, które tylko mi chatę zagracają.
Kiedyś znajoma mi podrzucała swoje, które absolutnie nie mogą trafić na śmietnik
Tylko niszczarka lub piec.
Ale palenie papieru jest cholernie upiardliwe.
Ze względu na higienę mojej czarnej dziurki, nie chcę tego robić.
Normalny chłop nie gadałby przy stole przez tel.
Nie wiem, jakby wyglądała sytuacja, gdyby to był chłop. Ale wtedy miałem takiego nerwa, że choćby był to Pudzian, to zrobiłbym to samo.
Najwyżej kiepsko bym skończył :)
Wyciągnąłem dziś ze skrzynki jakieś pierdy skierowane do babki, która ze 4 lata już tu nie mieszka. Nic innego nie było.
Najwyraźniej dla Poczty Polskiej przesyłka z Dalekiej Północy do Gdańska, jest za trudna do udźwignięcia :/
Miałem kiedyś okazję utopić tego Eryka.
Niechcący
Wypadł mi z kieszeni na cycku, kiedy schylałem się nad stołem.
Wiedziałem, jaka jest metodologia postępowania z utopionym telefonem i ją zastosowałem.
Oczywiście... działał potem bez zarzutu
Na jakiejś imprezie firmowej koleżanka mnie wk..wiła. Gadała przez tel przy stole.
Uprzedzałem kilka razy.
W końcu się wk...łem i wyrwałem jej tel z ręki i utopiłem go w pokalu z piwem.
Niestety... okazał się g.**m. Po "odzysku" działał, ale wyświetlacz się rozlał.
Oczywiście... odkupiłem jej go. Nie jestem aż takim gnojem, na jakiego wyglądam :D
Pierwszą moją komórką w życiu był Ericson GH 388
Miałem go na kilka dni przed 16/09/97 kiedy Era uruchomiła dw pierwsze BTS-y w Gdańsku. Na Białej i na Jaśkowej Kopie.
Telefon tak "pancerny", że w bani się nie mieści.
N razy, żeby pokazać jego pancerność, rzucałem nim o ścianę. Jak się wetkło z powrotem baterię, działał bez problemu.
Znajomy na parkingu rozjechał samochodem swój.
Szybka pękła, ale działał nadal.
Jedynym minusem były słabe baterie.
Jak weszła na rynek N6310i, to żadna konkurencja nie istniała.
Gadam przed chwilą z kumplem, który nie mógł się do mnie dodzwonić
Mówię Mu, że mój zwykłofon robi mi ostatio cyrki.
Ale i tak nie zmienię na cokolwiek innego, bo to najlepszy telefon, jaki świat widział.
Skomentował: Zgadza się. Ale w XXw. Ocknij się.. mamy już XXI
No cóż... starzeję się. i odczuwam "ograniczenie cyfrowe".
BTW:
Kolega przypomniał mi sytuację sprzed N lat. Z początków sieci komórkowych.
Kiedy przyszedł do salonu chłop, który chciał telefon z jednym tylko przyciskiem On/off
Bo i tak do nikogo nie dzwoni i ma służyć do odbierania rozmów przychodzących :D
Jakieś pierdy z wojska, kiedy mi petardy przy głowie wybuchały, to naprawdę pikuś
Zobaczcie to:https://www.youtube.com/watch?v=VCWjByenDsM
Miałem okazję to przeżyć. Byłem centralnie w miejscu, gdzie Mig mi nade mną wystrzelił pionowo.
Młody wówczac byłem, to zwieracze wytrzymały.
Ale uwierzcie, ze jest to coś, z czym nie da się niczego porównać.
A najciekawszą rzeczą, z jakiej zdarzyło mi się strzelać, jest racownica.
Jak się strzela "dużą" racę, taką ze spadochronem, to cudem jest nie wywichnąć sobie kciuka.
Mi się jakoś udało :)
Mój śp. Ojciec świetnie strzelał.
Do dzisiaj mam w pip Jego dyplomów i wygranych budzików.
Jak w jakimś konkursie był drugi, to była siara
A z racji wykonywanego przez Niego zawodu, broń zawsze była w domu.
Za dzieciaka miałem okazję się z nią "zaprzyjaźnić"