Re: Relacja z H26 + foty
Załączam też swoją relację
To mój trzeci Harpagan. W dwóch poprzednich zajmowałem miejsca w drugiej dziesiątce. Wiem, że jeśli wyeliminuję błędy, to stać mnie na znacznie lepszą lokatę. Ostatnio na Próbie Mamuta zająłem 4-te miejsce. Podbudowany tymi osiągnięciami wyruszam do Zalewa z nadzieją walki o podium.
Podwójne kalesony pod krótkimi spodenkami kolarskimi, polar, rękawiczki, kask. Tak ubrany marznę oczekując na rozdanie map, ale zapominam o zimnie, gdy wyścig się rozpoczyna. Pierwsze spojrzenie na mapę i pierwsze zaskoczenie... punkty są rozmieszczone równomiernie dookoła bazy, a spodziewałem się głównie w lasach na południe i zachód od bazy. Dla mnie to lepiej, bo wschodnie i północne rejony znam trochę. Skupiam się nad taktyką. Odległość pomiędzy punktem 16-tym za wschodzie, a 11 i 19 na południu wydaje mi się zbyt duża. Decyduję się jechać najpierw do 16-tki, a potem zaliczać wszystkie po kolei poruszając się przeciwnie do ruchów wskazówek zegara względem bazy. Jedynki zostawiając na sam koniec... na dogrywkę.
16
7:38 wyruszam z bazy i kieruję się berlinką na wschód. Z lemondką poruszam się szybko i wyprzedzam pojedynczych cyklistów, którzy co chwila skręcają w prawo lub w lewo. Za Zblewem jadę już sam. W Sucominie skręt w prawo, przez Sumin docieram do lasku. Dochodzę jeszcze do grupki 6 harpaganowców i razem o 7:15 meldujemy się na punkcie. Obsługi brak. Wpisuję godzinę na karcie i nie czekając na rozwój wypadków ruszam dalej.
5
Po kilometrze zauważam, że przednie koło nietypowo wyłapuje nierówności. Po następnych 500 m. mam już pewność - złapałem gumę. Zatrzymuję się i w 5 minut zmieniam dętkę. W międzyczasie nadjeżdżają następni rowerzyści zmierzający do 16-tki. Jadę przez Sumin, do Rokocina, gdzie chcę pojechać tą krętą drogą, wzdłuż której narysowane są kropki. W Rokocinie rzeczywistość okazuje się brutalna: droga okazuje się rzeką. Jadę na Starogard, a potem asfaltem do Nowej Wsi Rzecznej i polną drogą na 5-tkę. Na punkcie jest tu już kilkanaście osób przede mną.
18
Następny punkt ukryty jest pod wiaduktem w lesie, do którego jedyna droga dojazdowa na mapie to ta od zachodu. Jadę do Kleszczewa Kościerskiego, potem asfaltem na północ do mostu na Wieżycy, zaraz za mostem drogą w prawo. Po niecałych dwóch kilometrach skręcam bardziej na wschód, aż staję przed rozjazdem. Zastanawiam się chwile, ale z jednej odnogi wyjeżdżają harpaganowcy, więc jadę tam i za chwile jest u celu. Obecny na punkcie chłopak wspomina, że przede mną było z ośmiu, a może i więcej, bo sam jest tutaj zaledwie od kilku minut.
15
Wracam przez las do asfaltu, skręcam na północ, a potem na zachód w drogę na Więckowy. Zamiast spodziewanego asfaltu jest droga pod górę o nawierzchni piaskownicy - muszę pchać rower. Potem jest już lepiej, daje się jechać, a nawet powraca asfalt. Za Pogódkami skręcam w las i bez błądzenia odnajduję 15-tkę. Tuz przed punktem spotykam wracających już Remigiusza Kitlińskiego i Tomasza Widuchowskiego. Z Remigiuszem jechałem na moim pierwszym Harpaganie, lecz wtedy nie wytrzymałem jego tempa i odpadłem pod koniec.
6, 2, 8
Jest 9:30. Minęły 3 godziny, mam zaliczone 4 punkty i przejechane 55 km. Jak tak dalej pójdzie, to w najlepszym razie w ciągu 12-tu godzin zaliczę szesnaście punktów przejeżdżając 220 km. Nie tak to sobie wyobrażałem. Na szczęście następne punkty leżą blisko siebie i w ciągu następnych 75 minut zaliczam 6, 2 i 8. Na 8-mce coś na kształt imprezy.. pełno rowerzystów, panie z obsługi częstują herbatą. Gdybym nie to, że czas mnie nagli... zostałbym na dłużej. Zostaję tylko na dziesięć minut by dokonać reorganizacji ekwipunku. Pozbywam się jednej pary kalesonów, zamieniam polara na kurteczkę i wymieniam rękawiczki, a także wyciągam zapasy pożywienia.
20
Do 20-tki kieruję się przez Stare i Nowe Polaszki, potem wygodną drogą gruntową, która pod koniec nabiera charakteru górskiego. Obsługa już jest na posterunku (wielu pierwszych harpaganowców było jej pozbawionych). Podobno niedawno była tu duża grupa konkurentów. Ruszam w kierunku 14-tki. Kawałek za punktem spotykam ojca jadącego w przeciwnym kierunku.
14, 12
Skrzyżowanie, na którym powinien być punkt trudno przeoczyć. Na nim blisko 20-tu rowerzystów stoi pod drzewem z plakietką punktu, ale nigdzie nie widać obsługi. Dopisuję swój numer na plakietce i ruszam do 12-tki. A tu nagle niespodzianka, obsługa stoi kilkaset metrów obok punktu, na pobliskim moście nad Wieżycą, Dopełniam formalności i w drogę. Pamiętam piaszczyste drogi, kilka rozwidleń, ale wybieram te prawidłowe. Przejeżdżam przez Konarzyny i wkrótce jestem na 12-tce.
Minęło już nieco prawie 6 godzin (jest 12:19), a to mój dopiero (już) 10-ty punkt. Półmetek. Pomiędzy następnymi punktami odległości nie są mniejsze, a wiem, że z biegiem czasu będę jechać wolniej. Przeliczam sobie wszystko i decyduję opuścić 3-kę, do której pierwotnie planowałem jechać. Skupię się na ważniejszych punktach. Będę zaliczać teraz w kolejności 13 - 10 - 17 - 9 - 19 - 11 - 7 - 4 - 1; tzn. tyle, ile zdołam zaliczyć.
13, 10
Z 12-tki ruszam prosto na południe, prosto pod słońce. W Leśnej Hucie skręcam w lewo w drogę, która prowadzi do Wiecka i lekkim łukiem dojeżdżam na punkt.
Teraz czeka mnie maraton do 10-tki. Trudno tylko zdecydować się na drogę. Planuję, że pojadę do Czarnej Wody, wypytam się o możliwość dojazdu do Złego Mięsa (na mapie nie ma mostu) i przez Osówek do jeziora, aby nie błądzić zbyt wiele w leśnych plątaninach dróg. Na Berlince skręcam w prawo i po chwili widzę drogowskaz: "Zimne Zdroje 5". Droga wygląda obiecująco, decyduję się na zmianę planu i ruszam w drogę z nowymi planami. Przed Zdrojami będzie jeszcze trochę pisaku, ale udaje mi się przejechać bez schodzenia z roweru. W Zdrojach wypijam kilkoma haustami Kubusia zakupionego w tutejszym sklepie, a w międzyczasie jeden z miejscowych wypytuje mnie, czy jadę na Osieczną, czy na Osówek. Dopowiada, że niejeden już się pytał o drogę. Decyduje się na Osieczna, bo przecież musi być jakiś dojazd nad jezioro ze wschodu. W pobliżu jeziora dostrzegam sylwetki dwóch rowerzystów. Na punkcie okazuje się, że to Remigiusz z Tomkiem. Po chwili dojeżdża do nas jeszcze Andrzej Chorab.
17
Remigiusz z Tomkiem ruszają chwile po mnie i w drodze do 17-tki mijamy się kilkakrotnie. Za linią kolejową naciskam mocniej na pedały, ale to oni pierwsi meldują się na punkcie dzięki skorzystaniu ze skrótu.
9
Oni ruszają na zachód do asfaltu, ja natomiast wybieram kierunek na wschód i leśnymi drogami kieruje się do 9-tki. Na kilometrowym odcinku asfaltu (pierwszym od odcinka pomiędzy 20-tką i 14-tką) spotykam jadącego w przeciwnym kierunku Krzysztofa Wiktorowskiego. W Dużym Krownie skręcam w prawo z powrotem na leśne drogi. Jak dotąd nie błądziłem ani razu, więc czas najwyższy zacząć. Za szybko skręcam na północ, w kierunku Zdrójna. Gdy w końcu orientuję się w błędzie, zaczynam jechać coraz gorszymi drogami na wschód. Droga w końcu kończy się na polu, za polem jest rzeczka, za nią następne pole... a jeszcze dalej Zdrójno. Przebijam się na przełaj i w końcu jestem na właściwej drodze. Swoje straty oceniam na 10 minut (nie jest jeszcze tak źle). Na punkcie znowu spotykam Remigiusza z Tomkiem, którzy sporo nadkładając drogi asfaltem byli zaledwie minutę szybciej.
19
Droga z 9-tki do 19-tki wydaje się prosta. Po kilkuset metrach znajduje właściwą drogę odchodzącą w lewo, ale nie decyduje się nią jechać ze względu na złą jakość. Pojadę do Kasparusa, a stamtąd na 19-tkę. Do Kasparusa droga jest bardzo dobra, ale ta do 19-tki fatalna. Rozjeżdżona ciężkim sprzętem, błoto, albo piasek, co chwila rozjazd. Dosięga mnie kryzys. Do 19-tki dojeżdżam ze wspomnieniem formy, którą reprezentowałem na poprzednim punkcie. Od tego momentu będę jechał znacznie wolniej. Na punkcie jest też Andrzej Chorab, któremu w tym momencie brakuje jeszcze 3 punktów do kompletu (mi jeszcze 5).
11
Ruszamy razem do 11-tki, lecz Andrzej jest szybszy. Ja zatrzymuje się jeszcze w Wdzie, by kupić butelkę wody. Na asfalcie za wsią, przed skrętem w kierunku mostu kolejowego, dostrzegam Andrzeja wyłaniającego się z lasu. Prawdopodobnie skręcił za szybko i właśnie naprawił swój błąd. Po chwili skręca, tym razem już właściwie. Jadę za nim, lecz Andrzej stale oddala się ode mnie. Na 11-tke dojeżdżam ścieżką wzdłuż torów.
7
Czeka na mnie ostatni z wartościowych punktów: 7. Mam jeszcze 2 godz. 15 minut. Po 7-mce zostaną mi jeszcze tylko trzy jedynki, zaliczę tyle, na ile starczy mi czasu, prawdopodobnie dwie.
Jadę do Krępek, potem asfaltem do Ocypla, następnie wzdłuż torów. Powoli, z jednej strony czuje zmęczenie, a z drugiej nie chcę zabłądzić, docieram na 7-mkę bez większych problemów. Jest 16:56.
4
Dojazd do 4-ki na mapie nie wygląda najciekawiej, decyduje się jechać szlakiem. Droga słabej jakości, wyboista, ale przynajmniej nie błądzę i poruszam się najkrótszą drogą do Czarnego, na mostek na Wdzie. Przejeżdżam na druga stronę, kieruję się na Frank a następnie szukam prostopadłej drogi, która zaprowadzi mnie prosto do Młyńska. Jest, skręcam w nią. Droga niemal kończy się po kilkuset metrach, wokół jest kilka zabudowań. Kontynuuje jazdę ku Młyńsku nędzną resztką drogi, która zupełnie kończy się kilkuset metrów dalej na mokradłach. Czy to ja popełniłem błąd, czy też ta droga jest po prostu zapuszczona? Spoglądam na mapę i okazuje się, ze z drogi na Frank skręciłem 300-400m za szybko: zamiast skręcić w żółty szlak dobrze w lesie, ja skręciłem na samym początku lasu. Nie pozostaje mi nic innego, jak wrócić i odszukać właściwą drogę. Tym razem już bez kłopotów odnajduję 4-kę.
Baza
Jest 17:50. Zostało 40 minut do końca. Do 3-ki łatwo trafić, ale jest 5-10 minut poza moim zasięgiem. Do jedynki bliżej, ale boje się zabłądzić w zapadających ciemnościach. Decyduje się wracać do bazy. Po drodze na dwie minuty odwiedzam koleżankę w pobliskim domku letniskowym. Na mecie melduje się koło 18:16. Mam 18 punktów wartych 58 i dokładnie 200km w nogach (czystej jazdy 9 godz. 45 minut). Spodziewam się, że Andrzej Chorab zdobył Harpagana, ale wiadomość, że jest ich aż czterech zaskakuje mnie. Spotykam Remigiusza. Okazało się, że z Tomkiem zaliczyli 19 punktów wartych 59. Znowu są o jeden punkt lepsi ode mnie. Ostatecznie zajmuję miejsce 7-me, za Harpaganami i Remigiuszem z Tomkiem.
Wnioski
Później w domu...analizując trasę stwierdzam, że na samym początku w drodze do 16-tki powinienem zaliczyć 1-kę, a z 4-ki pojechać na 3-kę. Harpagan był do zdobycia, choć do zdaję sobie sprawy, że do trzech pierwszych Harpaganów wiele mi brakuje. Na wiosnę bardziej się postaram :)
Wojtek Piwakowski
0
0