Prawda jest taka, że przed szkoleniem Tina nie słuchała się mnie ani trochę, przywołanie na spacerze było absolutną abstrakcją. Zwykle kończyło się desperacką próbą zagnania ją w jakiś "kozi róg" przez kilka osób i złapania, kiedy nie miała już gdzie uciekać (ile razy pomagali mi obcy ludzie!) Dla Tiny była to przednia zabawa, dla mnie mniej. Żadne, nawet najbardziej smakowite smakołyki nie pomagały. Czarna rozpacz :( Po szkoleniu wszystko zaczęło się zmieniać i nawet nie wiem kiedy, z Tiny zrobiła się prymuska! Dzięki OK Dog!