Roisin TAK. Sfinks NIE!
koncert fantastyczny!
roisin porywająca!
dobór miejsca porażka.
wentylacja SKANDAL!!!
Jestem oburzona. Niesamowity ścisk, brak powietrza, temperatura jak w tropikach, w sumie atmosfera zachęcająca do zawałów, omdleń i odwodnienia, a nie do dobrej zabawy.
Gdyby występowałby ktoś inny, to wyszłabym po 15 minutach...
Absolutnie Sfinks nie jest przystosowany do obsługi takiej masy ludzi, którą wpuszczono. Trzy marne śmigła wentylatorów w żaden sposób nie poprawiały sytuacji.
Koncert bardzo dużo stracił na skutek duchoty.
Podduszona publika nie reagowała tak żywo, jakby mogła, na... podduszoną Roisin.
Widać było, że skwar i brak tlenu doskwierał również artystom. Niekiedy ekspresja była duszona brakiem tlenu...
Nie pójdę więcej na żaden koncert do Sfinksa...
Perspektywa ciągłego ocierania się o równie mocno spocone, obce osoby... temperatura jak przy piecu hutniczym... pot i wydychane powietrze skraplające się na suficie i ścianach, to skrajnie odpychająca perspektywa.
Jestem przekonana, że krótkie spięcie, które przerwała koncert na ok. 10minut było spowodowane skraplającą się wodą...
Trochę prywaty (zdecydowanie mniej obiektywnej):
Jak zauważył ktoś poniżej "Pan z gwizdkiem zamiast mózgu" pomylił chyba lokale: Sfinks zaczyna się na S. jak Sahara.
Natomiast Pani której (cytuję:) hobby jest bycie blisko z nieznajomymi, zbytnią kurtuazją też się nie wykazała. Mimo potwornej duchoty, wraz ze swoim kompanem, wyławiała z powietrza resztki tlenu i skutecznie spalała kopcąc papierosy niczym komin elektrociepłowni wybrzeże.
Podsumowując:
Niesamowita artystka
Niesamowity band
Niesamowity koncert
Niesamowity skwar
Niesamowita duchota
Niesamowicie mieszane odczucia
Niesamowity brak wyobraźni wśród organizatorów
0
0