1) a co z dziećmi posiadającymi wadliwy system odpornościowy bądź takimi, które nie mogą poddać się szczepieniu ze względu na stan zdrowia?!
2) wyszczepienie nie powoduje, że choroby giną tylko sprawia, ze populacja wyszczepiona posiada odporność. Wirusy, na które jesteśmy zaszczepienie nadal bytują w środowisku i są zdolne do zainfekowania organizmu, który nie posiada przeciwciał wytworzonych na skutek szczepienia. Widać jak to działa (ogniska odry, które pojawiały się kilkukrotnie u nas i za wschodnia granicą). Wirusy podlegają mutacjom (najlepszy przykład: nasza poczciwa grypa). Jeśli pojawią się ogniska choroby to wkrótce może się okazać, że ludzie uodpornieni na dany rodzaj wirusa nie będą odporni na jego zmutowaną postać i zaszczepiona populacja wkrótce zacznie chorować. Żeby to zobrazować jeszcze lepiej: z takim zjawiskiem mamy do czynienie w przypadku szczepień psów i innych zwierząt domowych. Z uwagi na fakt, ze szczepienia na parvowirus nie są obowiązkowe i część ludzi uważa to za zbyteczną ekstrawagancję, w ostatnich latach parvo typu C zebrało śmiertelne żniwo wśród populacji psów zaszczepionej szczepionką posiadającą przeciwciała przeciwko wirusowi typy A i B. Padły całe mioty, ale chorowały też osobniki dorosłe. A skąd się wziął wirus typu C??? A stąd, że osobniki nie zaszczepione na typ A i B chorowały, dając tym samym możliwość mutowania wirusa. Pseudowiedza, na którą powołują się antyszczepy to stek bzdur, z którymi nie da się polemizować. Ostatnio przeczytałam gdzieś, że szczepionki zawierają toksyczny monotlenek diwodowu, który zabija dzieci (dla niewtajemniczonych: rzadziej stosowana nazwa związku H2O)...
3
3