ciekawe, warto poczytac
Grudniowe spotkanie z załogą w produkującej torebki "Batycki" firmie B SA w Gdańsku.
- Jestem na krawędzi rozpaczy. Magda kopnęła mnie w tyłek i zgłosiła firmę do upadłości. Całe moje życie znalazło się w jej rękach, przejęła moją własność - mówi łamiącym się głosem Bożena Batycka, znana bizneswoman z branży odzieżowej.
Przez lata uchodziła za kobietę sukcesu, występowała jako mentor biznesu. We wrześniu 2015 r. ujawniliśmy, że zostawiała po sobie zbankrutowane spółki. Nie spłacając długów upadły jej firmy Sole (800 tys. zł niespłaconych należności), a następnie Casa Nobile (5 mln zł, głównie zaległe podatki i cła). Udawało się jednak przenosić produkcję marki "Batycki" do kolejnych firm. Ostatnia z nich - B S.A., niedawno zakończyła produkcję. Pozostawiła nieuregulowane należności na 10 mln zł, z czego połowę winna jest skarbówce i ZUS-owi.
"Magda" to Maria Magdalena Sulikowska, do niedawna prawa ręka Batyckiej w firmie.
- Była osobą bardzo zaangażowaną, niezwykle mi bliską. Pracowała w firmie ponad 10 lat. Traktowałam ją jak córkę - ocenia Batycka.
Od swojej niedawnej szefowej Sulikowska odkupiła znaki handlowe, udziały w mieszkaniu, a także - jak sama twierdzi - akcje spółki. Obecnie torebki "Batycki" produkuje w Gdańsku spółka MS należąca do Sulikowskiej i Bożena Batycka nie ma z tym już nic wspólnego. Jak do tego doszło?
Sulikowska od lat pracowała dla Batyckiej. Gdy spółka szefowej B SA wpadła w kłopoty, Sulikowska była jedną z osób, która pożyczała firmie pieniądze. Jako zabezpieczenie spłaty brała udziały w spółce, mieszkaniu i znaki towarowe. Później uruchomiły wspólnie nową firmę BBH, ale szybko się poróżniły. Teraz walczą w sądach i prokuraturach.
Oszukani dostawcy
Ostania należąca do Bożeny Batyckiej spółka - B SA - już nie prowadzi działalności. Winna jest ok. 10 mln zł pracownikom, dostawcom, skarbówce, bankom, samorządom. Firma nie płaciła podatków i należności, m.in. wielu garbarniom dostarczających skóry. To nie przeszkadzało, by prezes spółki jeździła luksusowym jaguarem i pobierała ok. 40 tys. zł miesięcznej pensji.
- Dostarczałem im skóry, początkowo dostawałem drobne kwoty i cały czas wysyłałem towar. Gdy zażądałem zapłaty usłyszałem, że będą płacić w ratach, ale pod warunkiem utrzymania dostaw. Godziłem się na to przez pewien czas, ale w końcu uznałem, że to szantaż. W efekcie zostałem z niezapłaconymi fakturami na ok. 180 tys. zł - mówi nam właściciel garbarni z Pomorza. - Przez to musiałem zamknąć firmę.
Odpowiedź Bożeny Batyckiej na tego typu zarzuty jest jedna. Że była prezesem i właścicielem, lecz nie zarządzała firmą i nie wiedziała o wielu sprawach. Uważa, że to ona została oszukana - przez współpracowniczki, które miały wykorzystać jej zaufanie, kłopoty rodzinne i zdrowotne.
- Rzeczywiście rozmowy toczyły się ze współpracowniczkami pani Batyckiej, ale to ona będąc prezesem ponosi odpowiedzialność za działania firmy - stwierdza właściciel garbarni.
Do kogo należą akcje?
W sądzie trwa spór o to, kto jest właścicielem akcji spółki B SA. Maria Magdalena Sulikowska twierdzi, że w 2015 r. odkupiła od Bożeny Batyckiej akcje B SA.
- Dysponuję oryginalną księgą akcji, odcinkami akcji, dokumentami poświadczającymi podstawę ich nabycia od pani Batyckiej - mówi Maria Magdalena Sulikowska.
Z kolei Batycka zaręcza, iż akcji skutecznie nie sprzedała i jest prawowitą właścicielką. Według sądu rejestrowego akcjonariuszem jest Bożena Batycka, ale Sulikowska zgłosiła sprawę do prokuratury.
Tymczasem Batycka powołała na prezesa B SA biznesmena Stefana Franaszczyka i przy pomocy specjalistów od restrukturyzacji spółek próbuje zawrzeć ugody z wierzycielami i sprzedać nieruchomości. Do spółki B SA należy bowiem dawne kino Goplana w Gdyni i budynki fabryczne przy Kamiennej Grobli w Gdańsku.
- Z chwilą powołania nowego zarządu działania spółki weszły na właściwy tor i rozpoczęliśmy proces całkowitej spłaty wierzycieli. Ukróciliśmy skrajnie niekorzystne działania pani Sulikowskiej jako prokurenta spółki B SA i naprawiamy błędy przez nią zrobione. Sprawa jest zgłoszona do Prokuratury Krajowej i trwa proces zbierania dowodów - mówi Bożena Batycka.
- Z moich informacji wynika, że nieruchomości spółki B SA zostały w ostatnich tygodniach sprzedane. Jeśli tak się stało, to kto zapłaci wierzycielom, którzy nie wpisali swoich roszczeń na hipoteki? - pyta Rafał Rutkowski, współpracownik Marii Magdaleny Sulikowskiej. - Złożyłem wniosek do prokuratury, by zbadała, czy nie dochodzi do wyprowadzenia majątku ze spółki.
Kto odzyska pieniądze?
Jeśli dawna fabryka przy Kamiennej Grobli znajdzie kupca, to pieniądze może odzyskać ZUS, skarbówka i inni wierzyciele, którzy wpisali swoje roszczenia do hipoteki.
Ale są i tacy, jak właściciel dużej garbarni spod Poznania, którzy nie mają takiego zabezpieczenia i po sprzedaży nieruchomości pieniędzy nie dostaną.
- Spółce B SA dostarczyłem skóry za ok. 140 tys. Można z nich było zrobić 2-3 tys. torebek lub znacznie więcej drobnej galanterii, takiej jak portfele czy etui. Nie zapłacili, cały czas kręcili i kręcą. Straciłem nadzieję na odzyskanie pieniędzy - mówi zrezygnowany.
Istnieje inny sposób, by zadłużone spółki spłaciły swoich dostawców. W styczniu 2016 r. Maria Magdalena Sulikowska, będąc jeszcze prokurentem B SA, zgłosiła do sądu wniosek o likwidacyjną upadłość tej spółki.
- Sprawa jest w toku - potwierdza sędzia Tomasz Adamski, rzecznik Sądu Okręgowego w Gdańsku.
Gdyby upadłość została ogłoszona, syndyk po sprzedaży majątku spłaciłby zaległości wobec pracowników, skarbówki i ZUS, a następnie oddałby pieniądze innym wierzycielom - zapewne nie w pełnej wysokości, lecz wszystkim proporcjonalnie mniej.
"Pozbawili mnie wszystkiego"
Jeden z synów Bożeny Batyckiej zaginął w tajemniczych okolicznościach w 2004 r. pozostawiając zbankrutowaną spółkę i długi. Później do Batyckiej zgłosili się dwaj mężczyźni z żądaniem zwrotu pożyczki, którą miał zaciągnąć jej syn. Sprawa nadal toczy się w sądzie, mężczyznom udało się uzyskać zabezpieczenie roszczenia sięgającego już ok. miliona zł na hipotece domu Batyckiej.
- Od kilkunastu lat jestem w sporze sądowym w związku z rzekomym udzieleniem pożyczki, która budzi wiele wątpliwości prawnych. Udręczona działaniem prawa w Trójmieście wystąpiłam do Prokuratury Krajowej o rzetelne zbadanie sprawy. Umowa zbadana przez biegłych ma tyle wad, że uznanie jej za fałszywą nie powinno budzić żadnych wątpliwości - komentuje Bożena Batycka.
Żeby walczyć z osobami, które zdaniem Batyckiej chcą od niej wyłudzić pieniądze, zatrudniła detektywa Rafała Rutkowskiego, który z czasem zaangażował się w restrukturyzację spółki B SA.
- Magda i Rutkowski uznali, że poradzą sobie z prowadzeniem firmy beze mnie. Pozbawili mnie w ten sposób wszystkiego. Sprawa jest zgłoszona do Prokuratury Krajowej - mówi Bożena Batycka. - Razem z Magdą miałyśmy razem stawić czoło wszystkim problemom. Tymczasem okazało się, że cel tych działań był inny. Miał stworzyć mi iluzję bezpieczeństwa, a oni postanowili nieuczciwie przejąć dorobek całego mojego życia.
"Batycki" z rąk do rąk
Na stronie internetowej batycki.pl widnieje informacja, że "Batycki od ponad sześćdziesięciu lat zajmuje się produkcją przedmiotów pięknych i użytecznych". W tym czasie marka zmieniała się i przechodziła z rąk do rąk.
Pierwotnie nazywała się "Maciej Batycki" i należała do syna właścicieli gdyńskiej rodziny kaletniczej Macieja Batyckiego. To jego żoną została Bożena. Dzięki niej na początku lat 90. marka zrobiła furorę w Polsce. Ostatecznie znaczek "MB" i prawa do marki trafiły jako zastaw za pożyczkę do miliardera Ryszarda Krauze i zniknęły z rynku.
Bożena Batycka wróciła później na rynek z krótszą nazwą. Z danych urzędu patentowego wynika, że marka należy obecnie do Marii Magdaleny Sulikowskiej. To jej spółka MS produkuje torebki z charakterystycznym bursztynem, w fabryce przy ul. Litewskiej w Gdańsku.
- Na czas płacimy podatki, wynagrodzenia pracownicze i należności za towar - mówi Maria Magdalena Sulikowska. Na dowód swoich słów pokazuje zaświadczenie z ZUS i skarbówki, że nie ma żadnych zaległości.
- Nowa firma nie ma nic wspólnego z panią Batycką, ponieważ niektórzy klienci nie chcieli z nią współpracować. Teraz sprawa wygląda inaczej, spółka Sulikowskiej jest wiarygodna - deklaruje Rafał Rutkowski.
O prawa do marki także toczy się spór. Bożena Batycka chce sądownie unieważnić umowę sprzedaży z powodu, jak to napisała w pozwie, podstępu drugiej strony, która miała ją zapewniać, że jest to umowa powiernicza. Podniosła także kwestie zdrowotne, który miały mieć wpływ na jej decyzję o sprzedaży.
Podobne zarzuty padły podczas grudniowego spotkania z pracownikami. - Magda dobrze się z tym czuje, że przejęła moją własność - mówiła Bożena Batycka.
- Wszystko mogę ci odsprzedać. Spłać mnie i pracowników - odparła Sulikowska.
- Nie mam takich pieniędzy - padła odpowiedź.
4
7