Żenada
~Po raz kolejny zawiedziona
(13 lat temu)
Pierwsza część Sen - w życiu nie widziałam tak statycznego a zarazem chaotycznego przedstawienia. Tancerze snują się po scenie w zasadzie bez żadnego celu. Kiedy juz pojawia się cos ciekawego (np. "anioł" schodzący z sufitu), okazuje się, że schodząc ze sceny na widownię, nie potrafi utrzymać równowagi i prawie się przewraca, a zamiast pięknie wyrzeźnionego ciała, ma po prostu międzu paskami skrzydeł tłuszcz... (przepraszam za dosadność) i cały czar pryska, zaś scena staje się po prostu groteskowa (myślałam, że pęknę ze śmiechu).
Druga część - Święto wiosny. W zasadzie tę jednoaktówkę ratuje jedynie muzyka Strawińskiego (ale to akurat nie jest zasługa p. Weiss)., poza tym jedna wielka młucka. Dużo przemocy, chodliwy temat, typowy dla Weissów (seks, gwałt itp.), za to mało precyzyjnego tańca, a już synchrony facetów wołają o pomstę (dziewczyny, choć nadal poziom niski, radzą sobie w tej materii lepiej).
Widać, że w całej grupie sa jednostki, które mają dużo do zaoferowania (np. p. Franciszka, czy Natalia Madejczyk), jednak poziom całego zespołu jest naprawdę żenująco niski. Widać tutaj próbę zatuszowania tego efektownymi podnoszeniami, ale niestety brak podstaw widać na pierwszy rzut oka. Jednak nie można nauczyć się "baletu" w 2 miesiące, a nabór tancerzy z castingów, to z tego powodu kiepski pomysł.
Wszystko wymaga czasu i lat ćwiczeń, a tutaj tego brakuje.
Dyrektor opery argumantował rozwiązanie baletu, tym iż balet, żeby istnieć musi byc baletem na wysokim poziomie, bo inaczej to nie balet, lecz żenada. Niestety w przypadku tańca współczesnego jest dokładnie tak samo i to, że nie ma klasycznej muzyki, nie zwalnia tancerzy z obowiązku tańczenia równo (chociaż trochę!!) i na poziomie. W efekcie zamiast baletu na średnim poziomie, mamy w operze "teatr tańca", na żenująco niskim poziomie.
20
5