Sklepik szkolny: chipsy i słodkie żele nie do usunięcia?

Opinie do artykułu: Sklepik szkolny: chipsy i słodkie żele nie do usunięcia?.

Tak długo, jak w szkolnych sklepikach będzie można kupić wszystko to, co niezdrowe, akcje uświadamiania dzieci, że marchewka i jabłko są lepsze niż chipsy nie mają żadnego sensu. Choć o wyposażeniu sklepików szkolnych pisaliśmy już wiele razy, zdecydowaliśmy się jeszcze poruszyć ten temat. Poniżej publikujemy list naszej czytelniczki, która opisuje wrażenia po wizycie w takim sklepiku, który mieści się w szkole jej dzieci.Nie jestem żywieniowym, ani życiowym ortodoksem, moje dzieci znają ...
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 1

Bez słodyczy sklepik może istnieć tylko gdyby

to szkoła go prowadziła i dokładała do pensji osoby tam sprzedającej.

Taki sklepik bez słodyczy nie zarobi na siebie. Zabronienie sprzedaży słodyczy jest równoznaczne z likwidacją sklepiku.

Czyli powinniśmy się zastanowić czy w szkole są potrzebne sklepiki a nie co w nich powinno się sprzedawać.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

Weronika

Bardzo się cieszę ,moja Weroniczka też była wychowana na bardzo -smieciowym -jedzeniu .
A teraz gdy jest ze mną co robi ??
Otóż zabawnie łyka kluski, kluseczki ..
Mniam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Proponuję przy okazji decyzję urzędniczą zakazu sprzedaży słodyczy na całej trasie między domem jakiegokolwiek dziecka w wieku szkolnym do szkoły oraz w miejscach, w których widziano kiedykolwiek jakieś dziecko!

A na koniec proponuję decyzję solidnego rypnięcia się w łeb - może pomoże, choć nadzieja marna.

Ludzie, miejcie trochę wstydu i odpowiedzialności! Jeśli nie wiecie, jak wychować swoje dziecko, to od razu oddajcie je do adopcji, a nie twórzcie chorych nisz dla kolejnych urzędniczych wypocin i popłuczyn. Chcę żyć w wolnym kraju, a nie w jakimś więzieniu ustanowionym przez niezorganizowanych i nieodpowiedzialnych ludzi, żądających urzędniczego palca w każdym aspekcie swojego i - co gorsza! - innych życiu.
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 0

W 90 to ja do 1-szej klasy chodziłem :) Pokemony były dla pokemonów.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Kanapki, kanapkami, ale propagowanie syfu w sklepikach, to drugie. Wystarczy, że inny mały grubas kupi sobie paczkę chipsów i częstuje swoich kolegów lub koleżanki. ... szkoła jest po to, aby propagowac pewne zachowania, a w tym wypadku sklepik w szkole ze śmieciowym jedzeniem, to chyba nie tędy droga.
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1

bałagan merytoryczny

Mam wrażenie, że autorce listu chodzi przede wszystkim o to, aby unaocznić szkołom nie tyle kwestię istnienia w ofercie szkolnych sklepików słodyczy w ogóle, ale o to, aby poinformować, iż w tych sklepikach jest masa pseudo-słodyczy z Chin, Turcji itp, w neonowych kolorach w stylu: wyłupiastych gałek ocznych z gumy do żucia, ultrazielonych żeli do dziamdziania czy "ultrafioletowych" oranżadek... Sama przechodziłam z moim młodym przez etap fascynacji sklepikiem szkolnym (wróćcie myślami do dzieciństwa i spróbujcie przejść się z paczką kolegów obok suto zaopatrzonego sklepiku szkolnego i nie skusić się na coś "dobrego;)), pomimo tego iz tłuczemy mu do głowy zasady zdrowego odżywiania się i zawsze ma kanapkę i owoc w plecaku kilka razy zdarzyło mu się przynieść do domu jaskrawą gumę "kościotrup" (na etykiecie "Wyprodukowano w Chinach i zero informacji o dopuszczeniu do obrotu!!!). Rozmowy z młodym były, efekt przyniosły, ale zostaje pytanie: jakim prawem w szkolnym sklepiku na terenie szkoły można kupić taki sh.t??? Równie dobrze Pani Ziuta może serwować dzieciakom "dopalacze".... Nikt nie ma kontroli nad sklepikami w szkole! Szkoła umywa ręce (u nas też się początkowo wyparła odpowiedzialnosci za asortyment). Podziałała rewolucja rodziców: podpisy, rozmowy (rodzice-dyrektor-Pani ze sklepiku). Wycofano słodycze "no name", niewiadomego pochodzenia... Trzeba działać do skutku!!!
popieram tę opinię 8 nie zgadzam się z tą opinią 2

Ale On tak pisze na codzien. Nawet nie zauwazyl, ze robi bledy

a wsadzajac do zdrowego jedzenia parowki potwierdzil stan swojego umyslu !
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 0

taaak

ja też to pamiętam - w domu zostałam nauczona (w dodatku przez matkę lekarkę), że nie należy jeść dużo słodyczy. i tak też było, że nie mając zakazu jedzenia słodyczy, jadłam ich tylko trochę. drobne pieniądze miałam zawsze przy sobie, ale czasem kupowałam sobie właśnie balonówkę lub oranżadę na sucho. żyję, jestem zdrowa, mam 2 ręce i normalny apetyt (a obiad bez warzyw to nie obiad). naprawdę wszystko zależy od wychowania, a nie od rządowych ustaleń!
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 0

Dawniej to by ojciec raz, dwa wybił z głowy dzieciakowi głupoty i zaciąganie długów u kolegów na słodycze. Teraz jest inaczej, teraz to nie można dziecka uczyć porządku i słuchania rodzica, bo się stresuje.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0

Ale o czym my rozmawiamy?

Przecież, to że większość dzieciaków w wieku szkolnym jest już zwykłymi grubasami to wina rodziców. Na co dzień faszerują swoje pociechy słodyczami, ale nie tylko w postaci batoników, ale też bardzo słodkich napojów czy jogurtów (które zawierają dużo białego niedobrego cukru). Moim zdaniem to jest wojna z wiatrakami, grubasów mamy z głupoty ich rodziców, a sklepik w szkole to tylko taki dodatek nadwagi dziecka.
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 0

Wyjdź na dwór i daj tą kanapkę bezdomnemu, na pewno się ucieszy, a kanapka nie wyląduje w.. toalecie ;-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

No jak Ty miales 10 lat to czytales Czechowa i grales na skrzypcach. Ciekawe czemu tylko skonczyles jako golodupiec z blokowiska. No ale to detal. LOL.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 3

ustawowo...

to się powinno zabraniać dygać z młodymi w niedzielę na obiad do fastfoodów. Zobaczcie kiedyś jak w niedzielę w galerii bałtyckiej wygląda ostatnie piętro z paśnikami. Całe rodziny tam siedzą i jedzą plastikowe bułki z papierowymi kotletami, popijając colą tego lub innego producenta. A potem się wszyscy dziwią dlaczego dzieci jedzą to a nie inne pożywienie. Dlatego. Dlatego, ze takie nawyki żywieniowe wyniosły z domu. Tego się nie kształtuje w wieku 7-8 lat - to się już ma.
popieram tę opinię 7 nie zgadzam się z tą opinią 1

Otoz i to.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 1

a jak ją częstują colą, czy chipsami?

To ucieka w popłochu;) Człowieku dzieci zawsze spróbują tego co zakazane. Nie musi mieć kasy na sklepik, żeby zasmakować chińskiego żarcia od kolegi, któremu mama dała 2 zł. Moja przynosi kanapki i jogurcik do domu, bo koleżanka częstowała wszystkie dzieci delicjami i czekoladą. A kanapka z pomidorkiem, sałatką i rzodkiewką poszła w kibel! Realia!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0

Co za szczęście, że z rozmysłem piszesz z błędami, inaczej można by pomyśleć, że zdrowe jedzenie nie przysłużyło Ci się za bardzo :)
popieram tę opinię 2 nie zgadzam się z tą opinią 1

Nie zrzygnują

Nie wycofają tego badziewia. Ktoś by na tym stracił . A wiadomo , że kasa - to ona rządzi i gdzieś ma to co jedzą nasze dzieci .
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 3

Szkoła w Borkowie Łostwickim

dobrym przykładem do naśladowania - nie ma sklepiku, nie ma automatów z napojami. Woda jest dostępna w klasach. Rodzice zakupili duże butle z dystrybutorami. Widocznie komuś zależy na zdrowiu dzieci! Szacun
popieram tę opinię 5 nie zgadzam się z tą opinią 3

Wina dyrektora

ma w nosie zdrowie dzieci
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 3

Sklepiki szkolne ze śmieciowym asortymentem,to tylko fragment problemu

Żenująco niski poziom wiedzy na temat prawidłowego odżywiania w ogóle - to wręcz problem społeczny.Stąd wynika akceptacja na serwowanie dzieciom "rarytasów"XXIw.
popieram tę opinię 3 nie zgadzam się z tą opinią 3