Almodovar, ach Almodovar...
Zacznę od tego, że z ogromnym zaciekawieniem wybrałam się na nowy film Almodovara, między innymi dlatego, że bardzo lubię jego twórczość. "Skóra, w której żyję", no cóż, ten film jest niesamowity, trzymający w napięciu do końca... Pokazuje jak bardzo skomplikowana bywa ludzka natura, do czego może zaprowadzić obsesja połączona z ogromną determinacją i talentem, jak mroczne mogą być zakątki ludzkiej duszy... Pojawiają się liczne pytania... Gdzie znajdują się granice poza które człowiek nie powinien wychodzić... ? Jak daleko możemy się posunąć, aby realizować własne cele i gdzie w tym wszystkim są inni ludzie... ? Czy można uciec od przeszłości... ? Czy można uniknąć konsekwencji własnych działań...? Niezwykle istotnym elementem tej produkcji, budującym dodatkowe napięcie jest rewelacyjnie dobrana muzyka... Trudno obok tego filmu przejść obojętnie... Wzbudza emocje, niejednokrotnie skrajne, pobudza do refleksji i o to właśnie chodzi... Z pewnością nie jest to jakaś przeciętna, nijaka produkcja, o której zapomina się, zanim na dobre opuści się progi kina... Na długo pozostaje w pamięci !!!
0
0