Szkoła - survival
Szkoła to tragedia. Atmosfera pogrzebowa, wszyscy jakby się nienawidzili, co krok kółko wzajemnej adoracji i krzywe spojrzenia tzw. "fejmów". Dzieci z gimnazjum to przy tych ludziach nic złego. Nauczyciele są okropni, a zwłaszcza Pani od matematyki, której jedyną metodą nauczania jest niekończący się wrzask. Poza tym polecam jej chociaż raz zmienić bluzkę, bo przez trzy lata chodziła we fioletowej, tej samej, niezmiennej. Może razem się zrosły? Wracając jednak do poważniejszych spraw - klasa dwujęzyczna - moim zdaniem jedyną, która jest warta uwagi. Zajęcia tam są na niezwykle wysokim poziomie, a nauczyciele niesamowicie kompetentni, a przy tym piekielnie wymagający. Styczność miałem też z przemiłą polonistką, która uczy klasy humanistyczne na rozszerzeniu, z tego co wiem - uczy bardzo dobrze, natomiast wszystko, co związane z matematyką w tej szkole omijać należy szerokim łukiem, ze względu na brak odpowiedniej kadry. Sprzęt to tragedia. Wszystkie minusy zakrywa jednak obecność w szkole najlepszych woźnych na ziemi - Pani Izy i Pani Danusi.