Zachęcony wieloma reklamami w tramwajach i na plakatach postanowiłem wybrać się z rodziną na festyn kultury węgierskiej.
W programie miały być kramy z produktami, zespół grający na żywo, warsztaty kulinarne i degustacje i masa innych atrakcji. Cena 15 zł za osobę wydawała się spoko.

Na miejscu było jedno stoisko gdzie dzieci robiły kanapki z twarogiem a animatorka miała je w nosie!
Dwa stoiska gdzie można było kupić raptem tylko paprykę i przyprawy z marketu z tubek!
Obsługa nie znała nawet cen towarów, które miała sprzedawać!
Zespół pograł na początku chwilę i go nie było do końca imprezy!

Warsztaty kulinarne to robienie z tubek i papryki leczo pod sceną.
Nie można było w spokoju nawet posłuchać ze względu na masę emerytów, która czekała z plastikowymi miskami by cokolwiek spróbować.
To w akademiku studenci lepsze warsztaty za darmo poprowadzą.

Do tego frekwencja zerowa a gdy młody chłopak przyszedł z ulicy z dziewczyną to pocałował klamkę bo usłyszał "teatr pełny, bilety sprzedane"!

Jedyny plus dla Pana z Rumii, który poczęstował winem i szatniarki.

Jak można zbudować teatr za kupę kasy podatników i dopuścić do takiej fuszerki i nie zaprosić wystawców z prawdziwego zdarzenia