Ufo kontakt czyli bardzo odświeżające, pożądane doświadczenie
Spektakl zaskakuje, ujmuje a nawet osłupia swoją pomysłowością, prostotą i swoistą metafizyczną głebią tak dalece, że widz w końcu jest w stanie wybaczyć wszystkie dostrzeżone rysy: pewne przerysowanie postaci i niedoskonałości gry aktorskiej a przede wszystkim to, że po dwókroć został nabity w butelkę, a także to że zapłacił za przedstawienie teatralne a stał się w istocie ofiarą banalnego happeningu. Co więc się tu dzieje? Otóż reżyser z uwagi na domniemaną nieobecność demiurga postanowił przejąc jego rolę, niejako w zastępstwie, i wysyła do widzów 10-ciu proroków (nie wiem czemu nie 12-tu ale może to zamiast 10-ciu przykazań). Wszyscy oni mieli domniemane kontakty choć nie z aniołami to z równie niebiańskimi istotami - przybyłymi z nieba obcymi przez co objawiły się im prawdy, których na codzień zwykli ludzie nie dostrzegają. Oczywiście zachowany został należyty bogom dystans, widz nie ma kontaktu z tymi ludźmi, oni przemawiają dalej przez pośredników - aktorów, którzy przekazują dalej "prawdy objawione" wcielając się w tych co dostąpili zaszczytu niebiańskich kontaktów. Gdyby nie samodemaskatorstwo reżysera zapewne mógłby on liczyć na szybko wzrastającą liczbę nowych wyznawców, rekrutujących się spośród widzów - odbiorców tak sformułowanego programu new-age'owego. Nie zdradzając może całkowicie podstępu autorskiego można jednak powiedzieć, że reżyser dokonuje tu swoistej wiwisekcji, eksperymentując sobie na umyśle widza w ciągu krótkiego przedstawienia, odsłania przed nim cały mechanizm łatwowierności człowieka. Widz sam na sobie przekonuje się jak łatwo paść ofiarą łatwowierności. Mylił by się jednak ten, kto powie, że jest to jeszcze jedna krytyka religii - jest to raczej jej gloryfikacja, gdyż religia (rozumiana tu jako pewna wiara w rzeczy nieziemskie) z całym swoim instrumentarium uduchowienia okazuje się tym wszystkim przedstawionym postaciom potrzebna - pełni dla nich istotne funkcje, pozwala na rozwiązywanie inaczej nierozwiązywalnych problemów życiowych. W sumie na lakonicznej scenie z ulokowanym w tyle dużym monitorem obywa się coś co jest skrzyżowaniem castingu ze znanym z telewizji talk-show'em. Reżyser nie zaryzykował transgresji poza własny obszar cywilizacyjno-kulturowy - mimo, że objawia prawdy uniwersalne, wszechświatowe wszyscy proprocy to przedstawiciele kapitalistycznego systemu świata zachodniego, nie posiadający humanistycznego wykształcenia, w większości przeciętni ludzie z niższych warstw społecznych. Temat istot pozaziemskim tu i ówdzie był już artystycznie eksploatowany... po za tym w sumie trochę za dużo w tym wszystkim poezji ale od artystów nie oczekuje się jednak ani matematycznej ścisłości ani metodologicznej dyscypliny. Po obejrzeniu w teatrach różnych multi-zlepków, lakoniczna a jednak robiąca mocne wrażenie sztuka Wyrypajewa może być bardzo odświeżającym, pożadanym doświadczeniem.
0
0