Świetny film. Ps.to nie jest komedia...
"W trójkącie" w reż. Rubena Östlunda, autora genialnego The Square. "W trójkącie" to film o życiu, w którym miłość...nie istnieje, a najwyższą wartością są pieniądze. Mamona rządzi światem. I nie jest to świat przyjazny. Jest to świat sztucznych relacji damsko-męskich gdzie głównym tematem są... pieniądze (świetna scena rozpoczynająca film od kłótni o to, kto ma zapłacić za kolację), głównym tematem rozmów między ludźmi są... pieniądze. I główną wartością są... pieniądze. Gdzie bogaci od biednych nie różnią się niczym, ani kulturą, ani poziomem wiedzy, niczym, poza jednym - tak już wiecie - poza pieniędzmi. I ci biedni wcale nie są lepsi od tych bogatych, bo gdy tylko dorwą się do władzy to... są tacy sami. W filmie pokazana jest para - którą nie łączy jednak miłość, a wzajemne korzyści, jakie daje im bycie razem. Zysk i strata - to główny miernik (anty)bohaterów tego świetnego filmu. Moją ulubioną postacią jest kapitan (w tej roli świetny Woody Harrelson) - wiecznie pijany - i rzucający cytatami klasyków antykapitalizmu. Warto w tym filmie zwracać uwagę na szczegóły - np. na z pozoru sympatyczną parę staruszków... zwróćcie uwagę czym owi staruszkowie się zajmują zawodowo, na czym dorobili się milionów... Albo gruby bogaty tzw. noworuski, który jak sam mówi o sobie: "I sell sh*t"... Tutaj mała jeszcze uwaga - ktoś kto w Polsce nadał w dystrybucji temu filmowi tytuł "W trójkącie" jest kompletnym d**ilem. Tytuł oryginału to: "Triangle of Sadness" a więc "Trójkąt Smutku"... co w krajach anglojęzycznych oznacza płatek skóry między brwiami, którym np. właśnie modelka może manipulować, aby wyrazić emocje, lub który można poddać działaniu botoksu. I jest to gra słów dot. tego co dzieje się na ekranie, gdzie bogaci i piękni ludzie, albo bogaci, albo chociaż piękni, są w istocie smutni, ba - są żałośni. Więc gratuluję tłumaczowi szczytu głupoty.
20
2