Pobyt w Gdańsku w okresie wakacyjnym wiąże się zawsze z jednym, z wypoczynkiem i nadzieją że będzie słoneczna pogoda . Jeśli do tego dodamy że idąc w "miasto" dobrze zjemy to rachunek może być tylko jeden, wakacje były udane. I tak jak pogoda bywa kapryśna i nie można wymagać by była stała i na tym samym poziomie tak w przypadku restauracji w tak prestiżowym mieście jak Gdańsk powinno być to normą. I cóż. Sprawdziło się pierwsze , a drugie już nie koniecznie. I tu w roli głównej występuje restauracja San Marco przy ulicy Długiej w Gdańsku. Zawitaliśmy tam z większą grupą przyjaciół zwanych pełnoprawnymi rodzinami czyli że dzieci na pokładzie obecne. Poprosiliśmy o stolik na dziesięć osób i kiedy nas prowadzono nic nie zwiastowało tego iż za minut parę spotkamy się z lekceważącą by nie powiedzieć bezczelną postawą kelnera. Nasze pozytywne i wesołe nastawienie przy składaniu zamówienia nie pomogło kelnerowi na ustawienie ust w kształcie które zawsze odczytujemy jako uśmiech.Ograniczona ilość znaków zmusza mnie do szybkiego komentarza. Dania niesmaczne, jałowe, i oszczędnie porcjowane. Jednym słowem. By mieć dobre włoskie, ambicje nie wystarczą.Trzeba chcieć i umieć.Nie polecam.