To będziecie mieli inną ekipę - tak myślę. Na Dąbrowszczaków były dwie różne ekipy (część bloków miała jedną ekipę, część drugą). Myśmy dostali tę, która nabrudziła, ale wody nie mieliśmy tylko sześć godzin - uwijali się jak mrówki. U nas szli od góry, odstawiali meble, wycinali dziury (tam, gdzie ludzie mieli zabudowane dojście). Potem kuli strop od górnych mieszkań w dół. Gdy zrobili dziurę na wylot, to wycinali rury i wynosili - zostawała dziura w stropie (tak ze 30 cm na 30 cm i głęboka też ze 30 cm czyli przebite przez strop do sąsiada; widać było sąsiada przez dziurę :-) ). Wtedy szli z nowymi rurami, plastikowymi trochę plastycznymi, bo można je lekko wygiąć (w taki łuk) podczas wsuwania. Następnie mocowano nasze wodomierze, do nich nowe zawory kulowe, przewody uziemiające na rury (podobno potrzebne, gdy w blok uderzy piorun), rury mocowano takimi uchwytami do ściany. A na koniec nasunięto takie piankowe (gąbkowe) koszulki na rury (wygląda jak rura z gąbki nasunięta na plastikowa rurę). Jeszcze przymocowano klipsy przy wodomierzach (takie z numerami - rodzaj plomby, że nikt nie ruszał niczego, nie kantuje na wodomierzach). Dziurę zatkano styropianem, zasilikonowano, a potem pokryto cementem. U nas dostawiono szafkę zlewozmywakową, podłączono syfon od zlewu. I tyle. Ne było wody w całym mieszkaniu (i w kuchni, i w toalecie). Gdy ktoś chciał wodę, to można było nalać sobie w piwnicy. Jeszcze przez kilka dni, mieliśmy wyłączaną wodę po dwie godziny dziennie. To było mało uciążliwe. Najgorszy był ten pył betonowy - wszędzie (najwięcej w kuchni, ale i rozniósł się na resztę mieszkania - łatwo się unosi, np. jak ludzie chodzą w tę i z powrotem, ekipa remontowa). Sprzątania było na tydzień - mycie, odkurzanie, pranie, wykładzina ledwo przeżyła. Gdyby nie ten pył, hałas, i ślady po butach na wykładzinie PCV (zostały smugi i nie da się tego usunąć), to ekipa uwinęła się szybko. Wracając jednak do Ciebie, to wody nie będzie nigdzie w domu, w wc też nie - tu zostaje kranik w piwnicy, albo woda butelkowana ze sklepu. Jedzenie zabrać z kuchni, wszystko dokładnie okryć, dać zabezpieczenie na podłogę,otworzyć szeroko okno, żeby pył wychodził na zewnątrz. Myśmy o tym nie wiedzieli, nic nie dostaliśmy nic do zabezpieczenia, więc ogólnie jedzenie, które nie było zapakowane hermetycznie miało betonowy pył wiec do śmieci, szafki, garnki, talerze, ściany, kuchenka, lodówka, lampy, wszystko do mycia, firanki do prania, okno też do umycia. Wszystko jest w betonowym pyle - przynajmniej u nas tak było - dosłownie siwo się zrobiło. Sufit z białego zrobił się szary. Nie wiedzieliśmy, że beton tak pyli.
1
0