Zabił mnie asfalt...
Nie powiem - impreza niezwykle udana i w ogóle. Mimo, że to mój pierwszy Harpagan (wierzę, że będą następne) to zarówno organizacja jak i atmosfera była wg mnie fantastyczna... Jednego tylko nie przewidziałem. Przynajmniej w pierwszej pętli (tylko tyle przelazłem), wiele odcinków było asfaltowych (nie znalazłem do tej pory sposobu na ich ominięcie!) te ulice zabiły mnie i moje kolana... Jest już poniedziałek, a ja jeszcze nie mogę jednemu z nich zaufać ;) Cóż... człowiek uczy się na własnych błędach i doświadczeniach. Co do punktów, czasu itp. żadnych (powtarzam - ZERO!!!) zastrzeżeń i tylko te niekończące się ulice asfaltowe, które jak na złość ciągną się zawsze pod górę i pod wiatr... (Nie można jakoś tego na przyszłość zmienić? - To taka moja mała sugestia...)