Przy wejściu można rozbić nos , drzwi rozsuwane na boki .
Wnętrze wtopione w stare ściany nastrojowo OK , wentylacja OK nie powala zapachem smarzenia przy wejściu , nie wiem jak latem.
Menu krótkie i konkretne .
Muzyka stonowana , wyraźnie słachać że ktoś nad tym elementem pracował .
Smaki dań poprawne , czasami miłe niespodzianki smakowe , prawdziwy chleb mocno spieczony " uwaga na protezy zębowe " bardzo smaczne masełko .
Obsługa robi wrażenie sympatycznej lecz po każdym podejściu do stolika pani kelnerka mówi SMACZNEGO bardzo drobnomieszczańskie i irytujące gdy z pełną buźką wypada wymamrotać d.... , wystarczy uśmiech, co za dużo to niezdrowo .
Kucharze z duszą artystyczną , na talerzu dania robią dobre wrażenie .
Namawianie do zjedzenia szczęśliwej krowy która przyleciała z Australii po 200,00 za trzy kęsy to już jazda bez trzymanki i absurd .
Herbata letnia w kubeczko-szklankach stygnie b.szybko , lepsze dzbanuszki z osłoną przed szybkim wychłodzeniem , za 15,00! .
Proponowane wina OK .
Wyposażenie lokalu , toalety OK.
Porcje raczej minimalistyczne , ceny kosmiczne .
Chyba otarłem się o snobizm zaglądając w to miejsce .