bajecznie cd
kontynuując. pan przepraszał mnie bardzo , obiecał,że zwróci uwagę swoim współpracownikom aby sie nami dalej opiekowali. na moje pytanie czy wróci do obsługi stwierdził , ze musi tu stać. mam wrazenie , że był mocno zestresowany cała sytuacją i do tej pory nie wiem co on tam robił.po uregulowaniu rachunku pożegnaliśmy się z naszym panem. dalej dręczy mnie jednak pytanie o co tu chodziło? czy o nachalne namawianie spacerowiczów? przecież ta restauracja i tak ma duże grono stałych i przypadkowych klientów- tyle tylko ,że ci stali tu wrócą a ci przypadkowi może już nie? nachalność to nie jest dobry sposób na zdobywanie klienteli. bo my poczuliśmy się jak tacy naciągnięci co już usiedli mają zjeść zapłacić i robić miejsce następnym.... oj nie tędy droga. co nie zmienia faktu , że i tak tam pewnie zajdziemy niejeden raz, ale bacznie obserwując wcześniej czy ważniejszy jest ten gość ,który już siedzi i zamawia czy raczej preferujemy polowanie w alejkach na "jelonka"