co zrobic z takim mezem?
od razu mowie, ze nie naleze do kalkulujacych pan, ktore sa z mezem dla korzysci. Naleze do grona tych, ktorym zalezy na uczuciu, codziennej bliskosci, tych co wola miec mniej, ale miec siebie...Ot taka idiotka ze mnie...I teraz sie zaczyna. Moj maz. Na poczatku czlowiek ogien. Moj ideal. Zabawny, zaradny, towarzyski, chodzacy seks. Zaspokajal mnie zawsze. Dbal o lisciki, kwiaty, prezenty. Teraz po 8 latach malzenstwa i dziecku na karku zostalam sama sobie. Tak mysle, ale moze sie myle. Wyprowadzcie mnie z bledu. Maz nadal daje mi regularnie kwiaty, zostawia lisciki, przed snem mowi, ze mnie kocha, wysyla smsy z milymi slowami, ale...nie chce sie kochac. Mowi, ze to jego wina, ze w nim tkwi problem. Nie chce o tym rozmawiac, unika tematu. Ja odchodze od zmyslow, czy ma kogos, czy ja jestem taka odpychajaca? On nigdy nie byl typem lowelasa. Mial 3 dlugoletnie zwiazki, ktore konczyly kobiety. Nigdy nie skakal z kwiatka na kwiatek. Nie mam tez oznak zdrady. Telefon, dokumenty wszystko zostawia na stole. Nie znika w lazience z kompem, telefonem. Nie wychodzi do auta, "bo cos zapomnial", nie prowadzi dlugich rozmow niby z kolegami. Nie zaczal przesadnie dbac o siebie, dba jak codzien czyli jak na faceta zawsze, ale tak bylo i kiedys. Nie zaczal sie stroic, zbytko perfumowac, trwonic pieniedzy. Po pracy wraca do domu, chyba, ze jedzie cos zalatwic dla nas. Generalnie nie ma takich tradycyjnych oznak...tylko brak seksu. Ktory zaczal sie juz ok 5 lat temu i trwa do dzis. A ja sie zameczam, wpadam w depresje, czuje sie niekochana mimo tych slow, kwiatow. Bo mi chodzi o czulosc, a tego nie mam. O slowa, rozmowe, a tego nie mam. A kiedys bylo. Sama nie wiem co myslec. Nie mam z kim pogadac, bo boje sie osmieszyc. Sama nigdy nie bylam w takim dlugoletnim zwiazku. Moze tak wyglada malzenstwo? On zaczal sie krepowac, ze np. w kinie chce go zlapac za klejnoty:) Kiedys sie wyglupialismy, teraz on bardzo spowaznial, nie jest taki wyluzowany stal sie bardziej wstydliwy. Powiedzcie ze swojego doswiadczenia czy mam sie czym martwic. Nie chce, zeby za 15 lat moje dziecko widzialo rodzicow nie okazujacych sobie uczuc. Nie sadze, zeby za kilka lat on sie zmienil. A ja potrzebuje bliskosci..jak to baba:) Moglabym kalkulowac, ze mamy dom, z nim nie zginiemy, ale gdzie w tym wszystkim sa moje potrzeby? Czy nie bedziemy z biegiem lat 2 obcych osob mieszkajacych w tym samym mieszkaniu? On byl u lekarza, powiedzieli mu, ze to na tle nerwowym, stres, ped przez zycie, obowiazku, brak snu, nagromadzenie tych obowiazkow. On zapewnial lekarza, ze mnie kocha, nie chce rozpadu rodziny, ale mimo to jest niereformowalny. Co sie dzieje z moim mezem? Czy to normalne? Czy tak sie dzieje w przecietnych zwiazkach? Czy powinnismy sie rozstac i poszukac albo i nie szukac szczescia z innymi? Nasze dziecko uwielbia ojca, on je tez bardzo kocha. Powinnam tkwic w tym czy zrozumiec, ze to jest cos normalnego? Ze to ja mam chora wizje rodziny i zwiazku? Ciagle romantycznego, goracego? Mam duza potrzebe milosci, ze wzgledu na brak ojca. Moze to mi sie uroilo, a w rzeczywistosci mam dobrego, spokojnego meza, ktory nie szuka przygod gdzies indziej? Mi bardzo ciezko zrozumiec, ze 36 letni facet moze nie chcec seksu. Ze po moich prosbach raz na miesiac czy dwa dla niego jest ok. Kto tu ma problem? On? Ja? Czy moze po prostu z uplywem lat wyszlo, ze nie jestesmy stworzeni dla siebie? Teraz oboje nie jestesmy szczesliwi. On, przeze mnie i moje doly, ja przez niego i jego "ozieblosc". A na to wszystko patrzy nasza pociecha. Nie chce, zeby to widziala i nabierala takiego wzorca. Wiem, ze teraz polowa par sie rozwodzi. Ja nigdy tego nie chcialam. Chyba kiedys bardzo sie kochalismy. Teraz sama nie wiem co do niego czuje. Czuje obojetnosc, a ta jest najgorsza. Nie radzcie mi zmiany w stylu goracy numerek w samochodzie. Regularnie wychodzimy, nie siedzimy caly czas w domu. W kim jest problem? Czy w ogole jest czy przesadzam marzac o ksieciu z bajki?