czy słusznie narzekamy na pracę?
Czytam różne wątki na tym forum i dużo osób narzeka, na zarobki, na niekorzystne umowy itd
Sama obecnie szukam pracy. Pracowałam już w kilku miejscach, nigdy nie zarabiałam więcej niż 1200 na rękę. Prawie zawsze umowa zlecenie ponieważ jeszcze studiuję zaocznie.
Tak więc rozumiem Wasze żale. Jednak wydaje mi się, że wszyscy mają zakodowane, że im się po prostu należy. Należy im się praca na umowę o pracę i godne wynagrodzenie.
Spójrzmy na to ze strony pracodawcy.
Jest sobie człowiek taki jak my, zarabia mało i nie ma umowy o pracę. Wpada na jakiś pomysł i ryzykuje otwierając mały biznes. Zatrudnia pracownika. Powiedzmy, że biznesik przynosi czystego zysku 5 tys zł miesięcznie (po opłaceniu podatku, zusu, ksiegowej, lokalu itp ale jeszcze bez wypłaty wynagrodzenia dla jedynego pracownika). Ile na jego miesjcu zapłacilibyście pracownikowi? Ja bym zatrudniła studenta na umowę zlecenie, żeby jak najwięcej pieniędzy mi zostało w kieszeni. Przecież pracodawca nie zapłaci pracownikowi 3 tys brutto skoro jemu zostanie wtedy 2 tys. A to pracodawca ponosi ryzyko, jest odpowiedzialny za biznes i musi zajmować się milionem spraw.
Dlatego nie dziwię się, że takie są umowy i zarobki. I raczej nie mamy prawa narzekać na przedsiębiorczych ludzi którzy nas zatrudniają. Nie po to otwierali firmy, załatwiali mnóstwo formalności, ponosili ryzyko inwestując oszczędności, żeby oddać cały zysk pracownikom którzy nic sami nie stworzyli ale oni chcą bo im się niby należy.
Często wykształcone osoby narzekają, że nie ma dla nich pracy. Na co/na kogo tak na prawdę narzekają? Na zwykłych ludzi którzy założyli firmy i nie potrzebują akurat takich pracowników jak oni?
Uważam, że aby odnaleźć się na naszym rynku pracy musimy zmienić podejście. Zerwać z myśleniem, wykształcenie=praca. Zerwać z myśleniem, że coś nam się po prostu należy. Przestać narzekać na pracodawców bo to zwykli ludzie którzy zrobili coś w swoim życiu żeby żyło im się lepiej.
Mój wątek nie ma na celu nikogo obrażać. Są to tylko moje przemyślenia jako młodej osoby która właśnie szuka pracy.
Sama obecnie szukam pracy. Pracowałam już w kilku miejscach, nigdy nie zarabiałam więcej niż 1200 na rękę. Prawie zawsze umowa zlecenie ponieważ jeszcze studiuję zaocznie.
Tak więc rozumiem Wasze żale. Jednak wydaje mi się, że wszyscy mają zakodowane, że im się po prostu należy. Należy im się praca na umowę o pracę i godne wynagrodzenie.
Spójrzmy na to ze strony pracodawcy.
Jest sobie człowiek taki jak my, zarabia mało i nie ma umowy o pracę. Wpada na jakiś pomysł i ryzykuje otwierając mały biznes. Zatrudnia pracownika. Powiedzmy, że biznesik przynosi czystego zysku 5 tys zł miesięcznie (po opłaceniu podatku, zusu, ksiegowej, lokalu itp ale jeszcze bez wypłaty wynagrodzenia dla jedynego pracownika). Ile na jego miesjcu zapłacilibyście pracownikowi? Ja bym zatrudniła studenta na umowę zlecenie, żeby jak najwięcej pieniędzy mi zostało w kieszeni. Przecież pracodawca nie zapłaci pracownikowi 3 tys brutto skoro jemu zostanie wtedy 2 tys. A to pracodawca ponosi ryzyko, jest odpowiedzialny za biznes i musi zajmować się milionem spraw.
Dlatego nie dziwię się, że takie są umowy i zarobki. I raczej nie mamy prawa narzekać na przedsiębiorczych ludzi którzy nas zatrudniają. Nie po to otwierali firmy, załatwiali mnóstwo formalności, ponosili ryzyko inwestując oszczędności, żeby oddać cały zysk pracownikom którzy nic sami nie stworzyli ale oni chcą bo im się niby należy.
Często wykształcone osoby narzekają, że nie ma dla nich pracy. Na co/na kogo tak na prawdę narzekają? Na zwykłych ludzi którzy założyli firmy i nie potrzebują akurat takich pracowników jak oni?
Uważam, że aby odnaleźć się na naszym rynku pracy musimy zmienić podejście. Zerwać z myśleniem, wykształcenie=praca. Zerwać z myśleniem, że coś nam się po prostu należy. Przestać narzekać na pracodawców bo to zwykli ludzie którzy zrobili coś w swoim życiu żeby żyło im się lepiej.
Mój wątek nie ma na celu nikogo obrażać. Są to tylko moje przemyślenia jako młodej osoby która właśnie szuka pracy.