Syn chciał nauczyć się jazdy konno, więc wybrałem się z żoną popatrzeć i zorientowac gdzie by go zapisać. Obserwując tą panią doszliśmy do wniosku, że ona nie uczy, nie trenuje tylko TRESUJE!! Znaleźliśmy się nagle w miejscu gdzie nie było słychac tętenu kopyt końskich tylko wrzask rozhisteryzowanej pani Strzykowskiej.