> Takie sprawy kiedyś nalezaly do wstydliwych
W swoim, nie najkrótszym już, życiu, miałem okazję poznać bardzo wiele kobiet.
Dla części z nich byłem trochę jak konfesjonał. Opowiadały mi np. o swoich traumach sprzed lat. Naprawdę, najróżniejszego kalibru. Często były to rzeczy, których nigdy wcześniej nikomu nie mówiły*.
I z całą pewnością NIGDY, żadna z nich, nie zwierzała mi się, że ma traumatyczne wspomnienia z molestowania przez przypadkowe osoby.
Co oczywiście nie znaczy, że żadna z nich nie była nigdy "obgwizdana" czy "obklepana". Ale w najgorszym przypadku było to traktowane jak wdepnięcie w psią kupę, czy załapanie się na ptasie guano - miłe nie jest, ale czasami się zdarza.A najczęściej nawet nie tak.
Przez cały wątek zastanawiam się, który wariant jest prawdziwy:
1. Problem dotyczy tak znikomej ilości kobiet, że ze względów statystycznych nie miałem możliwości na niego trafić.
2. Problem dotyczy pewnej grupy kobiet, trudnej do oszacowania ilościowego, ale z pewnością takich, z którymi moje drogi w życiu się nie skrzyżowały, bo nie miały na to szans.
Zważywszy, że ten rzekomy społeczny problem jest wyciągany co jakiś czas przez środowiska feministyczne, bliższy jestem ku tej drugiej opcji.
Aczkolwiek.. obserwując choćby zdjecia z różnych imprez parasolkowo-wieszakowych** mam pewne wątpliwości, KTO miałby to-to molestować?
Stąd wniosek, że problem wyciągają kobiety, których to nie dotyczy, z zazdrości wobec kobiet, których dotyczy, ale nie widzą w tym problemu :D
---
* Jeśli ktoś uzna, że jest to "lokowanie produktu"... to pewnie trochę racji będzie miał ;)
** Wiecie, czemu te czarnowtorkowe monstra przerzuciły się z wieszaków na parasolki? Z dwóch powodów:
a) parasolka bardziej się przydaje w czasie deszczu
b) mniejsza siara jechać w autobusie z parasolką, niż z wieszakiem
4
2