Przy większym rozwoju choroby na pewno leki są konieczne-bez dwóch zdań,choroba to choroba.W lżejszych przypadkach (bez lęków,bezsenności,depresji i problemów somatycznych),polecam terapię.Ale jest jeden minus-to musi trwać długo.Ja byłam w terapii pół roku a po "odstawieniu" jeszcze mam ochotę na spotkania raz w miesiącu-tak by pogadać po prostu.Wprawdzie zaczęło się od kompetencji wychowawczych,ale skończyło się na wszystkim (np nieprawidłowych relacjach z mamą).Terapia pomaga,jeśli dojdzie się do sedna problemu i próbuje wcielać w życie zmiany (inaczej nie ma sensu chodzić wogóle). Terapię robiłam online:
https://avigon.pl/blog/stany-lekowe-jak-sobie-z-nimi-radzic Leków nie biorę.U mnie pomaga również aktywnośc-wszelka.Sport, uczestnictwo w tym co sobie akurat wymyślę (chociażby nauka),ale ja nie mam stanów depresyjnych,lęków czy bezsenności.Za to złość i stres,owszem,a to nieco przeszkadza na codzień i w wychowywaniu,dlatego warto cokolwiek z tym robić.A wogóle to jestem zaskoczona,że jest nas tyle znerwicowanych/z problemami osób.To może dopaść każdego,mimo że mnie się zawsze wydawało,że w pierwszej kolejności łapie osoby w trudnej sytuacji życiowej (rozwody,śmierć bliskiego,utrata pracy itp).No ale właśnie choroba nie wybiera. Od siebie polecam kontakt z psycholog Głębocka
https://avigon.pl/specjalista/zaneta-glebocka Specjalizuje sie w nerwicy lękowej.