leniwy, niezorganizowany, mało przedsiębiorczy mąż
Jesrtesmy razem 5 lat , zaręczeni od prawie 2 lat, bardzo się kochamy, mamy wspólne pasje, ale jest jedno ale...
Mój narzeczony robił maturę zaocznie juz w wieku 24, potem nie poszedł na studia, bo do konca nie wiedział co chce robić. Ma jedną pasje, zresztą wspólną - jazda konna. O d czasu jak się poznaliśmy nigdy nie pracował dłużej niz 3, 4 miesiace, są to zawsze prace na umowę zlecenie i jak ja to mówie - byle jakie - czyli np ochroniarz w supermarkecie, sprzedawca pamiątek itp - zawsze po jakimś czasie albo konczy sie umowa, albo konczy sie sezon itp - i znów zostaje on bez pracy. Przez te pięć lat wszystko czeg się podejmował go nie interesowało za bardzo - i robił to chyba tylko po to zeby nie słuchac mojego marudzenia. Jak sie go pytam co chce robic w życiu ( a ma juz 26 lat) - to mówi tylko o koniach. Jest instruktorem jazdy, ale na tym sie nie zarabia, nikt go nie zatrudni na umowe o prace, zresztą zarobki są niewysokie i raczej sezonowe, latem można sobie dorobić, ale duze okresy w roku sa martwe. Z tego nie da sie życ.
Ponieważ od pięciu lat sytuacja sie wogóle nie zmienia - nie wiem co robić???? Ja nie zamierzam być jedynym stałym żródłem finansowania naszego życia, on nigdy nie ma płyności finansowej.... Nie myslcie ze jestem materialistką, bardzo go kocham, ale nie wiem czy wazniejsze serce czy rozum :(
Mój narzeczony robił maturę zaocznie juz w wieku 24, potem nie poszedł na studia, bo do konca nie wiedział co chce robić. Ma jedną pasje, zresztą wspólną - jazda konna. O d czasu jak się poznaliśmy nigdy nie pracował dłużej niz 3, 4 miesiace, są to zawsze prace na umowę zlecenie i jak ja to mówie - byle jakie - czyli np ochroniarz w supermarkecie, sprzedawca pamiątek itp - zawsze po jakimś czasie albo konczy sie umowa, albo konczy sie sezon itp - i znów zostaje on bez pracy. Przez te pięć lat wszystko czeg się podejmował go nie interesowało za bardzo - i robił to chyba tylko po to zeby nie słuchac mojego marudzenia. Jak sie go pytam co chce robic w życiu ( a ma juz 26 lat) - to mówi tylko o koniach. Jest instruktorem jazdy, ale na tym sie nie zarabia, nikt go nie zatrudni na umowe o prace, zresztą zarobki są niewysokie i raczej sezonowe, latem można sobie dorobić, ale duze okresy w roku sa martwe. Z tego nie da sie życ.
Ponieważ od pięciu lat sytuacja sie wogóle nie zmienia - nie wiem co robić???? Ja nie zamierzam być jedynym stałym żródłem finansowania naszego życia, on nigdy nie ma płyności finansowej.... Nie myslcie ze jestem materialistką, bardzo go kocham, ale nie wiem czy wazniejsze serce czy rozum :(