z wąbrzeźnia na grudziąc
wiedzie bardzo dobra droga. aż żal się nie spieszyć. no i tak jechałem sobie dzisiaj. bezpiecznie, ale trochę, w świetle prawa, za szybko. minister (za przeproszeniem) dorn mówił kiedyś, że oni się już nie będą chowali za krzakami. ale on już dawno ministrem nie jest, zatem oni chowają się jak za dawnych lat i atakują skąd? z nienacka, rzecz jasna. no i zaatakowali z nienacka tą swoją suszarką. potem był służbowy lizak no to ja hamuje. wsteczny, ręce na kierownicy i mina numer 9 oznaczająca gotowość do negocjacji.
tylko że
no właśnie.
kiedy oni skalę mojego przewinienia tą swoją suszarką podliczali, akurat tak się łożyło, że wyprzedzał mnie inny kierowca. I on też zareagował na ten lizak tak prawidłowo jak ja.
no to co oni mogli zrobić? otóż: otwieram okno, czekam na wyrok. a pan funkcjonariusz nawet na mnie nie patrzy! wyprężony jak struna patrzy w dal. i mówi... mówi tak:
- mają panowie szczęście. wyniki się nałożyły. jechać!!!
dodam jeszcze, że kiedy mój wybawca ponownie mnie wyprzedził, to ja mu pokazałem palec. ale nie ten środkowy, tylko kciuk do góry uniesiony. on mignął awaryjnymi i tak podziękowaliśmy sobie za wzajemne uratowanie dupy.
stąd nauka dla żuka. może warto jechać parami: samochód a obok motocykl. i tak całą trasę z równą prędkością. pozdr.
0
0